środa, 29 czerwca 2016

TOM III: Rozdział 2 - Dzień z rodzinką Weasley!



Witajcie!!
Wiem, wiem. Miał być wcześniej, ale nie miałam weny, pisząc go czułam, że czegoś mi tu brakuje, ale wciąż nie wiem czego :< Może nie jest za dobry, ale chyba jest spoko.
Nic więcej nie piszę, bo wyjaśniłam wszystko w informacji.
Gin :*
___________________________~~*~~_________________________

Ada

Droga Ado,
Cieszę, że chcesz pomóc wujkowi. Teraz nie potrzebuje on twojej pomocy, będzie jej potrzebował 1 września. Teraz spokojnie jedź na wakacje i nie martw się o wujka da sobie on radę!
Łapa

Przeczytałam list i uśmiechnęłam się do Willy’ego. Pogłaskałam go po główce i spaliłam list w kominku. Szybko napisałam podziękowania i życzenia powodzenia i wysłałam Łapie ten list. Szybko zabrałam torbę z rzeczami i wyszłam z pokoju. Powoli szłam w kierunku Hogsmead. Miasteczko jak zawsze wymarłe gdy nie ma tu uczniów. Stałam tam gdzie zawsze i czekałam na Błędnego Rycerza. Kiedy się pojawił nie wyskoczył z niego mój znajomy Miki tylko pryszczaty chłopak o brązowych włosach.
- Gdzie Miki? – zapytałam od razu.
Chłopak spojrzał na mnie .
- Odszedł, teraz ja tu pracuje – powiedział dumny.
Położyłam galeona na jego wyciągniętej dłoni, a on dał mi bilet. Chciał wziąć moją torbę, ale walnęłam go po łapach i weszłam do autobusu.
- Little Whinging, Privet Drive 4. – powiedziałam i usiadłam najdalej jak mogłam od tego chłopaka.
Jak to wylali Mikiego?  Z nim miło mijała podróż i on o nic nie pytał. Mam nadzieje, że go jeszcze zobaczę. Za oknem szybko mijały mi krajobrazy i nagle usłyszałam krzyk tego chłopaka.
- Little Whinging!
Wstałam i wyszłam z autobusu. Stałam przed drzwiami do domku numer 4. Podeszłam i zapukałam. Usłyszałam jakieś wrzaski i po chwili przede mną stał mój młodszy brat.
- Hej Harry. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Ada! – zawołał z ulgą i się do mnie przytulił.
- Harry! Kto przyszedł? – zawołał jakiś męski głos, pewnie wuj Vernon.
Harry odwrócił się w stronę domu z miną potępieńca. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam z nim do domu.
- Nikt taki wuju. – powiedział w wejściu do salonu.
- Kto?- zapytał natarczywie mężczyzna.
- Ja. – powiedziałam wchodząc do salonu. – Pamiętasz nie wuju?
Zrzedła mu mina.
- Tak.
- Przyjechałam aby zabrać Harry’ego.
- To niemożliwe! – powiedział szybko.
- Jak to? Przecież jestem jego starszą siostrą i mam prawo zabrać brata na wakacje.
- Oczywiście, ale jutro przyjeżdża siostra Vernona i chciała obaczyć Harry’ego. – powiedziała wchodząc do salonu ciocia Petunia.
- No a kiedy wyjeżdża, żebym wiedziała kiedy przyjechać?
Ciocia się uśmiechnęłam. Coś mi tu nie pasuje.
- Za tydzień.
- Dobrze.
Odwróciłam się do Harry’ego, który patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Są jego prawnym opiekunami nie mogę go zabrać bez ich zgody. Podeszłam do niego. Przytuliłam go do siebie i szepnęłam mu do ucha.
- Trzymaj się.
Powiedziałam i pocałowałam go w czoło. Kiedy wychodziłam z domu krzyknęłam jeszcze.
- Do zobaczenia!
Poszłam w jakiś zaułek i wyjęłam z torbą swojego Zmiatacza i rzuciłam na siebie chwilowe zaklęcie kameleona. Na szczęście był chmurzy sty dzień i mogła lecieć w chmurach. Postanowiłam polecieć wcześniej do Wesleyów. Chyba kilka dni ich nie zbawi. Przypominając sobie dokładnie gdzie mieszkają, leciałam dosyć szybko. Oczywiście jak na Zmiatacza. W godzinę doleciała do mugolskiej wioski koło której mieszkają. W tej wiosce zeszłam z miotły i chowałam do swojej torby. Była dwunasta. Powoli szłam przez urocze miasteczko kiedy usłyszałam bardzo dobrze znane mi śmiechy. Uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku śmiechów. W jakimś zaułku moi przyjaciele leżeli i tarzali się po ziemi. Uśmiechnęłam się chytrze pod nosem i po cichu do nich podeszłam. Kiedy byłam blisko, wręcz na wyciągnięcie ręki zaczarowałam swój głos i powiedziałam.
- Fredzie i Georgu Weasley! – wrzasnęłam głosem Molly Weasley.
Chłopcy momentalnie przestali się śmiać.
- Co to za śmiechy chichy beze mnie. – mówiłam wciąż głosem Molly i wciąż skrywałam się w cieniu.
Ich twarze wyrażały wielki znak zapytania.  Uśmiechnęłam się. Wyszłam z cienia i zmieniłam swój głos na normalny.
- No co ? Nie przywitacie się z przyjaciółką?
- Ada! – wrzasnęli obaj i podbiegli do mnie i przytulili się do mnie.
Po chwili się ode mnie odczepili i zaczęli zasypywać pytaniami co ja tu robię? Przecież miałam być po15 i kiedy ich uciszyłam zapytałam o to co mnie niepokoi od kilku dni.
- Co to za czarna sowa?
- Lovegooda. Pożyczył nam. – powiedział Fred. Uśmiechnął się. – A co?
Westchnęłam z ulgą i też się uśmiechnęłam.
- Nic, po prostu byłam ciekawa.
- Będziemy tu stać i gadać? Choć do nas zjesz coś i przywitasz się z naszą rodzinką. - powiedział entuzjastycznie George.
Zaprowadzili mnie do Nory i od razu po wejściu usłyszałam krzyk pani Molly.
- Fred! Goerge!
- Już mamo! – odwrzasnęli razem i poszliśmy do kuchni.
- Mamo pamiętasz Adę? – powiedział Fred biorąc jabłko ze stołu i mi je podając.
Molly się odwróciła i spojrzała na mnie z ciepłym uśmiechem.
- Dzień dobry- powiedziałam.
- Ah, oczywiście, że pamiętam. Jesteś pewnie głodna?
- Nie, jabłko mi wystarczy.
- Ale my jesteśmy ! – powiedzieli razem bliźniacy. Zrobili smutne minki.
- No dobrze, zaraz dam wam kanapki.
Uśmiechnęli się do siebie i przybili sobie piątki. Zaraz po tym podeszli do mamy i ją pocałowali w dwa policzki. Później chciałam się przywiać z Gin, ale bliźniacy nie dali mi się ruszyć. Ah! Kazali i usiąść i zjeść jabłko. Kiedy zjadłam pozwolili mi iść do Ginny. Nie wiem o co im chodziło, ale jeśli to jabłko było z czymś to ich zabije! Kiedy pukałam do pokoju Gin przebiegł koło mnie Ron. Nawet na mnie nie spojrzał. Chyba był głodny. Usłyszałam „Proszę” więc weszłam. Pokoju Gin jak zwykle uroczy, a ona sama siedziała na łóżku i przeglądała jakąś książkę. Kiedy mnie zauważyła szybko ją zamknęła i do mnie podeszła.
- Ada! – przytuliła się. – Co ty tu robisz?
-Przyjechała trochę wcześniej. Co czytałaś?
- A to. To podręcznik od Transmutacji z tamtego roku. Przypominałam sobie wiadomości.
Usiadłam na łóżku, a koło mnie po turecku usiadła moja przyjaciółka.
- Opowiadaj. – powiedziała.
- Ale o czym?
-No jak o czym. O Zachariaszu. Trochę nie jestem w temacie i nie wiem jak się poznaliście.
Zaśmiałam się. Opowiedziałam jej całą historię, a ona słuchała grzecznie mi nie przerywając.
- Po pierwsze, jacy oni są głupi, bez twojego pozwolenia? Po drugie, jaki on jest miły.
Zaśmiałam się na podsumowanie mojej opowieści.
- Dobra słuchaj, idę dzisiaj do Luny, ma przyjechać do niej Magda i podobno jeszcze kuzynka Luny. Musisz iść ze mną! Podobno ta kuzynka jest z Francji! I podobno przepisuje się do Hogwartu.
Nawijała jak najęta, a ja grzecznie czekałam kiedy pozwoli mi coś powiedzieć. Kiedy skończyła spojrzała na mnie szczenięcymi oczkami.
- Jasne, że pójdę!
- Jest w wieku Rona i podobno  z wielką chęcią przepisała się do Hogwartu. Powiedziała, że Beauxbatons to nie jej szkoła. I uprosiła rodziców by przenieśli ją do Hogwartu.
Słuchałam z ciekawością ploteczek o tej nowej dziewczynie. Snułyśmy domysły jak ona może być kiedy usłyszałyśmy wołanie na obiad. Kiedy usiadłam do stołu Ron patrzył się na mnie jakby zobaczył ducha.
- Hej Ron. – powiedziałam.
- Ada?
- Tak to ja. – powiedziałam i wstrzymałam śmiech.
- Dobra Ron zajmij się swoją miłością. – powiedział Fred.
- Co? Czym?
- Jedzeniem. – odpowiedziała cała rodzinka. Oprócz pana Wealsey’a, którego aktualnie nie było.
 Percy siedział zadumany nad swoją książką. Pani Weasley jadła w spokoju. Fred i George rozmawiali nad czymś, a Ron, zajął się swoją miłością. Z Ginny zaczęłyśmy plotkować o nowościach w świecie magicznym. Kiedy skończyłyśmy jeść pobiegłyśmy do jej pokoju i przebrałyśmy się w jakieś cieńsze ubrania bo było gorąco. Potem szybko wyszłyśmy z Nory i poszłyśmy do Luny. Luna jak to u niej lubiła dziwactwa i do nich na pewno zaliczał się jej dom. Uśmiechnęłam się pod nosem i przyglądałam się wszystkim tabliczkom, które były przy drzwiach. Ginny podeszła do drzwi i zapukała. Otworzyła nam Luna.
- Hej Gin! – powiedziała i przytuliła ją. – Ada!
Czy każdy będzie dziś reagować w taki sposób? Luna zaprosiła nas i poczęstowała nas lemoniadą. Nie była jakąś fantastyczna, ale dało się wypić i dawała kojące orzeźwienie. Zaprowadziła nas do pokoju. Powiedziała, że jej kuzynka będzie za pół godziny, a Magda za godzinę.
Zapowiadał się kobiecy wieczór z tajemniczą kuzynką Luny. Nie mogę się doczekać!

INFO! WAŻNE!!

Hej!
Jak wiecie zaczęły się wakacje. Wakacje =/= przerwa w pisaniu, a nie Wakacje = przerwa
O nie, nie! Nie pozwolę wam zostać bez rozdziałów!
O to mój grafik wakacyjny i kiedy będę mogła dodać rozdział:

4- 17 lipca - obóz harcerski - brak rozdziałów
17-23 lipca - tydzień w mieście rodzinnym - możliwe pojawienie się jednego rozdziału
23 i dalej - Skorupki <3 Mazury i dom - na pewno się pojawi :D 

A we wrześniu wracamy do starego rytmu !
To tyle moi mili:>
Gin :*

środa, 22 czerwca 2016

TOM III: Rozdział 1 - Wujek Łapa

Witajcie!!
Zanim zaczniecie czytać mam dla was kilka ważnych wiadomości.
Na początku pamiętajcie patrzeć na Proroka --->
Tam często są informacje co do rozdziału lub inne ważne info.
Jak pewnie zawyżyliście w większość głosów zagłosowało by moje opowiadanie podzielić na tomy i o to podzieliłam. Lecz w spisie treści muszę jeszcze pozmeniać, ale tu jest więcej roboty niż przy zmianie nazwy rozdziału.
Niedługo prawdopodobnie w przyszły wtorek dodam informacje co do rozdziałów w wakacje.
W tym tygodniu jak obiecałam pojawi się jeszcze drugi rozdział.
Już nie przedłużając zapraszam do czytania :D
Gin :*
___________________________~~*~~_________________________

Ada
Koniec roku minął spokojnie, ale coś czuje, że to dopiero początek mojego życia… odradzam się i tworzę siebie na nowo. Kiedyś myślałam, że nie rusza mnie to co myślą o mnie inni, a jednak teraz nie chce by wiedzieli… wiedzieli i nazywali mnie tak ja siebie ostatnio. Myślałam, że jestem twarda… jestem, ale czy jeszcze długo? Nie wiem coraz bardziej czuje, że młoda, wesoła „Ja” znika, zastępuję ją kobieta, o mocnym temperamencie i walecznej, ale… czuję, że pesymistka też tam się wkradła… Nie mogę przestać być optymistką… Nie teraz gdy mam przyjaciół, brata… życie.
Wciąż nie wiem, kim jestem. Mam szukać podpowiedzi w rodzinie… problem, że znam mniejszą część rodziny. Harry? Urodził się po mnie więc to niemożliwe, że to coś od niego. Tata? Czystej krwi czarodziej… dalej nie znam. Znaczy wiem niby, że od stron Jamesa Pottera są wszyscy czysto krwiści… nigdy nie wiadomą czy nie zaplątał się tam ktoś… tylko kto?  Mama? Mugolaczka, większość rodziny mugole, ale musiała mieć czarodzieja w rodzinie… nie da się ot tak mieć mocy…
Na szczęście są już wakacje i mogę nie myśleć o tak poważnych sprawach… chyba, że zaproszenie od Zachariasza do niego… Powiedział, że ma dla mnie niespodziankę… kurde no… jestem ciekawa… pojadę. Ufam mu.
Siedzę właśnie w gabinecie Dumbledore’a i czekam na jego zgodę co do mojego wyjazdu. Kiedy podniósł na mnie wzrok z nad kartki z planem mojej podróży uśmiechnął się.
- Dobrze, może jechać… - już miałam się uśmiechnąć podziękować kiedy podniósł rękę bym nic nie mówiła. – ale nie możesz wziąć Willy’ego.
- Ale jak to? – spytałam zdziwiona.
Odkąd wróciłam z Komnaty próbuje z nim spędzać tyle czasu ile on chce. Poczułam, że nasza więź jeszcze bardziej się wzmocniła, a teraz Dumbledore mówi, że nie mogę wziąć go ze sobą.
- Jest jeszcze za młody… za rok będzie gotowy, ale jeszcze nie teraz.
- Ale…
- Bez ale. Nie możesz go ze sobą zabrać i tyle.
- Dobrze. – westchnęłam
- Kiedy zamierzasz wyjechać?
- Za dwa dni.
Mruknął coś w odpowiedzi, a ja wstałam. Wziął Proroka do ręki i otworzył go na jakieś stronie. Ja jednak byłam wpatrzona w zdjęcie. Pamiętałam tą twarz, widziałam go kilka dni przed śmiercią moich rodziców, a później powiedziano, że jest w Azkabanie. Nie powiedzieli mi z jakiej winy, ale sama się dowiedziałam. Nie wierzyłam w to, a teraz uciekł. Uśmiechnęłam się. Dumbledore to zauważył i spytał.
- Coś jeszcze?
- T-tak. – powiedziałam. – Kto w tym roku uczy Obrony przed Czarną Magią?
- Niespodzianka.
Powiedział z uśmiechem. Kolejna niespodzianka? Kiwnęłam głową na pożegna nie i wyszłam z gabinetu i pobiegłam do pokoju. Willy, siedział na oparciu fotela i patrzył na mnie tak jakby wiedział… pewnie wiedział.
- Tak mi przykro Willy… Zabronił… - powiedziałam go po główce.
Spokojnie, nic się nie stało.
Usłyszałam głosik w głowie… To nie był mój znajomy z Komnaty. Popatrzyłam zdziwiona na Willy’ego.
Co się tak patrzysz? Z wężem jakoś łatwiej ci się rozmawiało.
- Ty… do mnie… telepatycznie…
Dziewczyno no… jestem bardziej rozwiniętym zwierzęciem umysłowo niż ten bazyliszek. Oczywiście, że mogę z moją właścicielką rozmawiać telepatycznie jeśli ona chce.
- Chce… tylko, że… zawsze…
Uwielbiam cię kiedy nie wiesz co robić. Teraz po prostu będzie łatwiej nam się porozumiewać i tyle, okej?
-Okej.
No i fajnie. A teraz pozwolisz, że polecę do Faweksa. Coś ode mnie chce.
-Leć.
Stałam cały czas zszokowana dopóki ktoś nie zaczepił mnie. Odwróciłam się, ale za mną nikogo nie było. Po chwili usłyszałam głos.
- Na dole.
Spojrzałam w dół i ujrzałam Migotka, starszego już skrzata w Hogwarcie.
- Słucham Migotku?
- Panienka dostała sowę, przyszedłem  dostarczy paczkę, panience – powiedział i podał mi pakunek.
- Dziękuje Migotku. – powiedziałam i usłyszałam „pstryk” i już go nie było.
Usiadłam na łóżku i położyłam paczkę na kolanach. Delikatnie rozerwałam papier by dostać się do zawartości. Był to Prorok i list. Wzięłam najpierw list i go przeczytałam.

Droga Ado,
Pamiętasz swojego kochanego wujka Syriusza? Jest wolny! Wiem bardzo dobrze, że nie uwierzyłaś, że to on zabił Petera i resztę. Potrzebuje on twojej pomocy. Jest on teraz w słabej sytuacji. Potrzebuje dotrzeć do Hogwartu i kogoś zdemaskować. Rogacz byłby z ciebie dumny… jestem tego pewien i ty wiesz, że możesz mi zaufać.

Łapa


Łzy stanęły mi w oczach na te dwa słowa. Rogacz i Łapa. Patrzyłam na odcisk łapy przy podpisie i uśmiechnęłam się przez łzy które nie wiem kiedy zaczęły lecieć same. Czyli jednak nie zwariował, żyje i potrzebuje mojej pomocy. Położyłam list na szafce nocnej i wzięłam Proroka. Syriusz na tym zdjęciu wyrywał się i krzyczał. Ale wystarczył mi tylko odcisk łapy by uwierzyć, że naprawdę mnie potrzebuje. Szybko złapałam za pergamin i pióro i zaczęłam pisać.

Droga Łapo,
Oczywiście, że pomogę Syriuszowi… tylko, że nie wiem jak. Wyjeżdżam na wakacje i wracam dopiero 19 sierpnia. Nie mogę tego już odwołać… mogłabym podsyłać mu galeony by miał co jeść… Jeśli masz jakiś plan to ci z chęcią w nim pomogę! Tęsknie.

Ada

Szybko zawinęłam w jakąś swoją starą bluzkę i zawiązałam mocno. Pobiegłam do sowiarni i wzięłam pierwszą lepszą sowę. Są takie mądre, nie pytała po prostu poleciała… Oby odpowiedź szybko nadeszła.
Łapa, Rogacz, Lunatyk i Glizdogon… ah… czy naprawdę mój wujek uciekł z Azkabanu? Zaśmiałam się. Tak… Ale mam sławną rodzinkę.
Lunatyk… dawno też nie słyszałam o Remusie. Ostatnio widziałam go kiedy kończyłam 8 lat i potem już nie zobaczyłam go. Czas do niego napisać… ale najpierw załatwię sprawę z uciekinierem. Z wujkiem Łapą. Zaśmiałam się na te słowa. Kiedy byłam mała wołam tak na niego... wszyscy się wtedy śmiali... byliśmy szczęśliwi choć krótko, ale byliśmy. Westchnęłam i podeszłam do biurka. Usiadłam i i wyjęłam z szuflady mój notatnik. Kiedy byłam mała notowałam tam swoje myśli i pomysły dotyczące mojej przemiany. Otworzyłam na pierwszej stronie... pismo mamy... pisała kilka moich pierwszych przemian.

Jej pierwsza przemiana była kiedy miała ledwo kilka dni. Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Kiedy odezwali się dalecy krewni Jamesa... wtedy zrozumieliśmy, ale postanowiliśmy jej powiedzieć kiedy dorośnie. Łapa, Glizdek i Lunatyk cały czas nie chcą uwierzyć w to jaka krew płynie w jej żyłach, zwłaszcza Lunatyk. Źle to zniósł...

Czytałam to tyle razy, ale teraz dopiero to zrozumiałam. Krewni Jamesa, Huncwoci, Lunatyk... wszyscy oni wiedzą.... znaczy teraz tylko Syriusz i Remus... mogą mi powiedzieć. Muszą mi powiedzieć... choć trochę...
Siedziałam chwilę tak myśląc czy mi powiedzą, kiedy usłyszałam pukanie w okno. Zobaczyłam czarną sowę, to nie była ta sama, którą wysyłałam Łapie. Wstałam i otworzyłam okno, a sowa wleciała i usiadła na miejscu gdzie siedział mój feniks. Podeszłam i odwiązałam liścik od jej nóżki. Szybko rozwinęłam i zaczęłam czytać.

Hej!
W tym roku zapraszamy cię całą rodzinką do nas! Przyjedź jeśli będziesz miała czas! Pogadamy, polatamy i ogólnie będzie fajna zabawa. 
Fred&George Weasley 

Mogłabym przyjechać do nich, zwłaszcza, że niedaleko podobno mieszka Luna. Miałabym dwie przyjaciółki koło siebie. Ale co z Łapą... chyba zamiast do samotnej wycieczki po Włoszech wybiorę się do nich. Może zabiorę ze sobą Harry'ego... zaprzyjaźnił się z Ronem więc akurat. Sięgnęłam po kolejny pergamin i napisałam.

Hej!
Z chęcią do was przyjadę spodziewajcie się mnie koło 15 lipca!
Ada

Przypięłam liścik do czarnej sowy i dopiero jak wyleciała, zaczęłam się zastanawiać skąd mają taką czarną sowę... czyżby kupili sobie? Muszę z nimi poważnie porozmawiać, bo jeśli jej nie kupili... nie, nie mogę o nich tak myśleć. Pewnie pożyczyli od kogoś. Taa...
Muszę pobiegać i to już. Wyszłam szybko z zamku i zaczęłam biegać po błoniach. Przestawałam myśleć i cieszyłam się świeżym powietrzem. 
Kiedy się zmęczyłam usiadłam na plaży i moczyłam stopy. Zaczęłam myśleć o Syriuszu. Jak sobie radzi? Czy jest ranny? Jak uciekł? Co mam zrobić by mu pomóc? Oh, wujek Łapa jak zawsze zakręcony i pewnie nie napisze czy jest ranny... Zobaczę jak go spotkam.