poniedziałek, 5 grudnia 2016

BARDZO WAŻNE!!

Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga :/ nie mam weny rozdział są co trzy -cztery tygodnie nikt tego nie czyta... argh... jeśli ktoś jeszcze to czyta to bardzo przepraszam, ale może wrócę tu kiedyś :/
Znaczy jeszcze nie postawiłam kropki nad "i" ale jestem bardzo blisko :/
Pozdrawiam,
Gin

wtorek, 22 listopada 2016

TOM III: Rozdział 5 - Dzień z rudą rodzinką



Witajcie!!
Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam weny i powiem szczerze złapał mnie ogromny leń.
Ale zauważyłam, że trudno mi się wyrobić w dwa tygodnie z rozdziałem. Więc data będzie napisana, że za dwa tygodnia, ale nie zawsze się będę wyrabiać i jak w tej sytuacji będzie tydzień później.
A teraz zapraszam do czytania.
 Gin :*

___________________________~~*~~_________________________

Ada

Obudziło mnie walenie w drzwi i krzyk Molly Weasley.
- Wstawajcie dziewczynki! Śniadanie!
- Już mamo! – krzyknęła zaspana Ginny.
Wstałam i rozciągnęłam się. Gin zrobiła to samo. Ziewając zeszłyśmy na dół. Śniadanie było jak zawsze głośne i gwarne. Pan Weasley opowiadał o wczorajszy dniu w pracy. Próbowałam się skupić na jedzeniu gdyż nie wypiłam kieliszka mojej mieszanki i czułam silne zapotrzebowanie na krew. Więc jadłam w spokoju wsłuchując się w każde słowo. Kiedy skończyłam podziękowałam i poszłam na górę wziąć prysznic. Do łazienki wzięłam całą torbę i zrobiłam wszystko co było mi potrzebne. Szybki prysznic orzeźwił mój umysł i byłam znów sobą. Kiedy zeszłam gotowa już na dół pana Weasley’a już nie było. Zaproponowałam pomoc pani Weasley, ale to nie chciała jej przyjąć. Więc z braku zajęcia wyszłam na dwór. Zaczerpnęłam świeżego powietrza i przeszłam się na tyły domu. Patrzyłam na lecącego właśnie ptaka, gdy usłyszałam krzyk z lasu. Szybko przeskoczyłam przez płot i pobiegłam do lasu. Gdy minęłam linie drzew zmieniłam się w tygrysice. Wyczułam zapach dwóch osób. Jedna to był na pewno mugol, ale drugi nie mogłam odróżnić. Kiedyś taki czułam, ale to było dawno temu. Szłam za zapachem. Doszłam do niewielkiej polany gdzie leżała związana dziewczyna i stał nad nią zarośnięty facet.
- Wiesz co dzisiaj jest? – zapytał facet.
Dziewczyna ze łzami w oczach pokręciła głową.
-Pełnia. –powiedział mężczyzna z uśmiechem. – Noc najgroźniejszych. Wiesz czym jestem?
Znów kręcenie głową.
- Wilkołakiem. Jednak istniejemy – zaczął się śmiać.
Wilkołak. Kilkanaście lat nie czułam zapachu wilkołaka. Ostatni raz nie był za miły. Warknęłam i wyszłam za drzewa. Facet zdziwił się.
- O kotek. Kici,kici. – powiedział do mnie z szyderczym uśmiechem.
Ryknęłam. Wyprostował się. Mało jest wilkołaków, którzy potrafią się zmienić bez pełni. Po przerażeniu w oczach mężczyzny zgadłam, że nie potrafi. Zaczął się cofać. Nie, nie uciekniesz! Rzuciłam się na niego. Wgryzłam się w jego szyję. Umarł. Jaka szkoda. Ciekawe ile zabił osób? No to zapas krwi na cały dzień. Podeszłam do leżącej dziewczyny, która patrzyła na mnie ze strachem. Przegryzłam liny i usiadłam przed nią.
- Dz-dziękuje. – powiedziała płacząc.
Wstałam i już miałam uciec kiedy zawołała.
- Cz-czekaj! Nie wiem jak wrócić.
Biedna dziewczyna. Może skasowałabym jej pamięć? Nie tak by zrobiło Ministerstwo, a ja jeszcze nie do końca wiem jak się używa zaklęcia więc. Podeszłam do niej i pyskiem tracąc ją kazałam jej wstać.
- J-już, już wstaje.
Wstała i pogłaskała mnie po grzbiecie.
- Dziękuje. – dziewczyna otarła łzy i poszła za mną.
Wyprowadziłam ją na skraj lasu. Kiwnęła mi głową i poszła. Szybko pobiegłam skrajem lasu bliżej Nory. Przed wybiegnięciem z lasu zmieniłam się w człowieka i pobiegłam. Co za drań! Żeby w biały dzień! Przecież spokojnie może nie jeść i nie pić ludzkiego mięsa ani krwi. Wilkołaki. Panoszą się jak nie wiem co.
Dobiegłam do płotu i z łatwości go przeskoczyłam. Wzięłam kilka głębokich wdechów by uspokoić oddech. Po chwili z domu wybiegła Ginny.
-Ada! – zawołała. – Cały czas cię szukam!
- Cały czas byłam tu.
- Okej. – westchnęła. – idziesz z nami grać w quidditcha?
-Mogę pograć.
- To chodź! – powiedziała i pociągnęłam mnie za sobą.
Zaklęciem przywołałam nasze miotły i poleciałyśmy na wzgórze gdzie czekali na nas chłopcy. Fred spojrzał na mnie jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
- Jest nas piątka więc… - zaczął George.
- Mogę oddać Ginny moją miotłe, ja nie muszę grać. – powiedziałam.
-Nie ! – zaprotestowała rudowłosa.
-Tak! Chce zobaczyć jak rodzeństwo ze sobą rywalizuje.
Gin się uśmiechnęła.
- Okej.
-Proszę. – podałam jej miotłę, a po tym oddaliłam się i usiadłam na trawie by mieć jak najlepszy widok.
Ginny była razem z Georgem, a Fred był z Ronem. Grali za wzięcie. Co chwile był remis. Skończyli około półgodziny przed 13, ponieważ Fred zaczepił o moją miotłę, a siedząca na niej Ginny spadła. Na szczęście nie grali na dużej wysokości i dziewczynie ni się nie stało, ale i tak i tak przybiegłam do niej jak najszybciej i zaczęłam pytać co ją boli.
-Spokojnie. Nic mi nie jest. – odpowiedziała z uśmiechem.
Spojrzałam na chłopców. Mieli skruszone miny zwłaszcza Fred. Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia z Ginny i zaczęłyśmy się śmiać. Słodko wyglądali gdy tak stali i nie wiedzieli co robić. Pomogłam wstać rudowłosej, a ona się otrzepała.
-No dobra, ja idę z Adą do domu. Jakby co będziemy plotkować więc nie będziecie mieli czego podsłuchiwać. – mrugnęła do nich.
Wzięła miotłe z ziemi wzięła mnie pod rękę i poszłyśmy w stronę Nory. Po drodze komentowałyśmy zmienność nastrojów jej braci.
-No są niemożliwi! Czasem mnie tak wkurzają, ale jak coś mi się stanie to od razu „Nie mów mamie” „Nie płacz tylko” – westchnęła zrezygnowana. – Ja nie jestem jakąś porcelanową laleczką. Jestem pewna siebie…
- Z roku na rok będziesz twardsza od nich. – powiedziałam.
Wpadłyśmy w niepohamowany śmiech.
-Chciałbym.
W wesołej atmosferze dotarłyśmy do Nory. Powitał nas zapach czekoladowych babeczek.
-Dziewczynki! – wyjrzała zza progu pani Weasley. – Dobrze, że jesteście pierwsze! Jak ci chłopcy dorwą się do babeczek to nic dla was nie zostanie! Chodźcie!
Z uśmiechem powędrowałyśmy do kuchni. Babeczki wyglądały przepysznie! A smakowały jeszcze lepiej! Z przyjemnością pożerałam trzecią gdy do domu wpadli chłopcy. Szybko z Ginny zabrałyśmy po kilka babeczek i pognałyśmy do jej pokoju. Chłopakom zostało tylko z 10 babeczek. Zaczęłyśmy się śmiać. Babeczki odłożyłyśmy na biurko by zjeść je później. Usiadłyśmy na łóżku i jak powiedziała Ginny zaczęłyśmy plotkować.
- Adaaa… - przeciągnęła moje imię.
-Taak??
- Czy już byłaś zakochana? – zapytała patrząc na mnie z ciekawością.
Zaśmiałam się.
- Nie, nie byłam.
- Ale jak to?
-Normalnie.
- A jacy chłopcy w naszej szkole ci się podobają?
Zwaliło mnie to pytanie. Nigdy na nikogo tak nie patrzyłam. Od zawsze twierdziłam, że nie potrzebuje chłopaka więc jakoś nigdy na nich nie zwracałam większej uwagi. Nawet jak śledziłam uczniów to mnie to jakoś nie interesowało.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? Musi ci się jakiś podobać!
-Nie, chyba nie.
Patrzyła na mnie zszokowana.
-No co? Nigdy jakoś nie zwracałam na to uwagi. Teraz też nie zamierzam.
- No dobra to może ja powiem… Na pewno Harry…- spojrzała na mnie zawstydzona.
Zaśmiałam się.
- Nie patrz tak na mnie! Fajnie by było gdybyśmy były rodziną!
- Naprawdę?
- Oczywiście!
Uśmiechnęłam się do niej.
Plotkowałyśmy o wszystkim i o niczym. Tak do obiadu. Na obiedzie jak zawsze w tym domu panowała rodzinna atmosfera. Po obiedzie dojadłyśmy babeczki i poszłyśmy się przejść do wioski. Wiosce wszystko jakby stanęło w miejscu. Zapadał zmrok. Nagle ktoś na nas krzyknął z okna.
- Dziewczyny! Wracajcie szybko do domu! Zaraz tu przyjdą!- krzyczała jakaś kobieta.
Spojrzałam na niebo. Pełnia. Rozejrzałam się dookoła. Złapałam Gin za rękę i szybkim krokiem poszłyśmy w kierunku Nory.
Nie zmiennie się przy niej, więc nie dam rady jej obronić. Nie no będę musiała się zmienić. Udało mi się zachować to w tajemnicy, a teraz mam to zaprzepaścić ? Nie.
Kiedy na horyzoncie miałyśmy już Norę, to właśnie wtedy przed nami pojawił się wilkołak. Wyciągnęłam różdżkę.
-Odejdź. –powiedziałam.
Ginny stała wyprostowana i próbowała zachować spokój. Wilkołak patrzył na mnie. Wyczuł zapach jego pobratymca.
-ODEJDŹ!- krzyknęłam i rzuciłam drętwotę.
Wilkołak uskoczył, ale nie zrobił przejścia.
-Ginny zamknij oczy i nie otwieraj dopóki ci nie pozwolę, okej?
- Co? Dlaczego? – spytała.
-Proszę.
-Okej. – zamknęła oczy.
Wzięłam głęboki oddech i zmieniłam się w tygrysicę. Nie ryknęłam, po prostu rzuciłam się na zmiennokształtnego. Zdezorientowany nawet nie zauważył kiedy wykręciłam mu kark i wgryzłam się w niego. Jego krew jakby pulsowała mi na języku. Zmieniłam się w człowieka i podbiegłam do Ginny. Złapałam ją za rękę i za nim zaczęłyśmy biec pozwoliłam jej otworzyć oczy. Popatrzyła na ciało wilkołaka i na mnie.
-Wyjaśnia ci później, a teraz chodź! – pociągnęłam ją.
Na szczęście obie mamy dobrą kondycje i po kilku minutach sprintu byłyśmy u bramy Nory. Uspokoiłyśmy oddech i weszłyśmy do domu.
-Już się o was zaczęłam martwić! – powiedziała pani Weasley.
Mocno nas przytuliła.
-Kolacja za jakieś półgodziny jak Artur wróci.
Kiwnęłyśmy głową i poszłyśmy do pokoju.
-Ginny jest coś o czym powinnam dawno powiedzieć. – spojrzałam na nią. Patrzyła na mnie. – Ja … jestem zmiennokształtna. I… ehh sama zobacz. – powiedziałam i przemieniłam się w tygrysicę.
Patrzyłam na nią. Ona się uśmiechnęła.
- Możesz być kim chcesz, ale jeśli myślałaś, że się będę ciebie bała to jesteś w głębokim błędzie.
Zdziwiona zmieniłam się ponownie w człowieka.
-Od dawna podejrzewałam, że masz swój sekret, a po tych snach…
-Jakich snach?
- Snach o komnacie, ale to nie były koszmary. Zawsze był biała tygrysica i ona zawsze mnie broniła. – spuściła wzrok
Wzruszyłam się. Pamiętała coś z Komnaty i miała sny.
Uśmiechnęłam się do niej.
-A i jeszcze muszepićkrew. – wymamrotałam.
-Co? Powtórzysz nie zrozumiałam?
- Muszę pić krew. – teraz o ja spuściłam głowę.
- No nie powiem to jest już dziwne, ale nie zamierzam z tego powodu się ciebie bać.
- Ginny. Na Merlina! Naprawdę? –spytałam.
-Naprawdę. Jesteś moją przyjaciółką i mnie nie skrzywdzisz. – powiedziała dumnie.
-Dziękuje.
-To ja dziękuje, że mnie bronisz.
Przytuliłyśmy się.
-DZIECI NA DÓŁ!! – usłyszałyśmy krzyk Molly.
-O co chodzi? – spytałam.
-Nie wiem. Chodźmy sprawdzić.
Zbiegłyśmy na dół. Na dole czekali na nas państwo Weasley, którzy byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Po kilku sekundach cała rodzina plus ja byli w salonie.
-Mam świetną wiadomość! – powiedział dumny pan Weasley. – Jedziemy na wakacje!

sobota, 29 października 2016

TOM III: Rozdział 4 - Małe zgrzyty



Witajcie!!
Powracam!!
Wiem rozdział miał być w tamtym tygodniu, ale… osoby które mnie już długo obserwują wiedzą, że mam częste problemy techniczne. Tym razem padła ładowarka do mojego laptopa, a bez niej on nie żyję więc przez tydzień nie miałam jak wstawić rozdziału L
A opis Olivii pojawi się… nie wiem kiedy. Jak będę miała na to czas.
Następny rozdział spróbuje napisać na za dwa tygodnie. Nie obiecuje że pojawi się równo w sobotę może później o jeden dzień.
A teraz zapraszam do czytania 
Gin :*
___________________________~~*~~_________________________

Ada
Odwróciłam się od dziewczyn i zaczęłam iść w kierunku mugoli. Idąc wpadłam na ciekawy pomysł… tylko czy mugole będą współpracować? ….
- Hej. – powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Hej… - widać, że są zdziwieni.
- Jestem Ada i chcę poprosić was o pomoc.
- Ja jestem Leo. – przedstawił się czarnowłosy. Wskazał na bruneta. – to jest Tom, - teraz wskazał na dziewczynę o długich blond włosach – Nikola, - na końcu wskazał na krótkowłosą brunetkę. – Amanda.
- Jak możemy ci pomóc? – zapytał Tom.
- Oh, pewnie widzieliście jak tamci rudowłosi wrzucili mnie do wody?
W odpowiedzi wszyscy kiwnęli głową.
- Oni uważają się za moich ochroniarzy i chciałabym abyście sprawili żeby wyglądało, że nie jestem tu bezpieczna, ok.?
- Jasne. Tylko co mamy zrobić? – spytała Amanda.
- Ja wiem. – powiedział Leo i objął mnie ramieniem.
- Co?
- Nikola, a teraz udaj, że się wkurzyłaś bo Ada zabiera ci chłopaka. – blond włosa się zaśmiała.
- Chłopaka? Już lecę.
- Nikola no… wiem, że chcesz.
- Nie. – powiedziała, ale wstała z ręcznika. – Okej to co mam cię popchnąć?
- Tak. – odpowiedział za mnie Leo.
- I krzycz. – dopowiedziałam.
- Przyjdą? – zapytała Amanda.
- Jak będzie wyglądało źle to tak. Na razie mają tylko patrzeć.
- Okej.
Przytuliłam się do Leona. Nikola przyjęła minę wściekłości i zaczęła wrzeszczeć.
- Co ty sobie wyobrażasz! Przychodzisz i już zabierasz facetów! – popchnęła mnie. Leo, chciał ją uspokoić co oczywiście było sztuczne. – Nie wyobrażaj sobie tak wiele! – znowu mnie popchnęła, mocniej.
Nie żeby mnie bolało, bo ja się śmiałam, ale na szczęście nikt tego nie widział oprócz mugoli. Zaczęła popychać mnie w stronę jeziora, zrozumiałam. Od razu zaczęłam oddawać wrzaski i popchnięcia. Ale to ona wciąż mnie pchała do tyłu. W końcu stałyśmy po kostki w wodzie. Zaczęła mnie popychać kiedy pokazała mi żebym się przewróciła. Kiwnęłam nieznacznie głową. Udałam, że się potykam i zanurkowałam pod wodą. Odpłynęłam trochę od Nikoli, pod wodą oczywiście, poczekałam chwilę i wypłynęłam na powierzchnię. Zaczęłam się szarpać i robić to co robią ludzie gdy się topią, czyli wrzeszczeć na cały głos. Zobaczyłam, że płynie do mnie rudowłosy. Zanurkowałam i czekałam. Poczułam ruch wody. Otworzyłam oczy. Od razu zaczęły mnie szczypać oczy, ale zanim je ponownie zamknęłam zobaczyłam zarys postaci. Poszukałam ręką. Kiedy dotknęłam od razu coś zaczęło mnie ciągnąć do góry. Ale moja reakcja była szybsza. Pociągnęłam w dół mając nadzieje, że zanurzę całą postać. Zaczął się szarpać próbując wypłynąć. Dałam się wyciągnąć na powierzchnię. Moim „wybawcą” był rudowłosy, ale był plecami ode mnie i nie mogłam rozróżnić. Poszukałam wzrokiem Nikoli. Stała w wodzie ledwo powstrzymując śmiech. Podpłynęłam do niej i przybiłam jej piątkę. Popatrzyłam na plażę. Drugi rudowłosy stał i się uśmiechał.
- Ada! – usłyszałam krzyk Freda.
Odwróciłam się. Był wściekły. Uśmiechnęłam się.
- Tak?
- Co to było?!!?! – zapytał wkurzony podpływając do mnie.
- Nic mała kłótnia- powiedziałam i się zaśmiałam, a Nikola ze mną.
- Już… nie…. mogłam…. wytrzymać… - powiedziała między śmiechem.
Fred patrzył na nas wściekły i odpłynął do plaży. Razem z Nikolą wyszłyśmy na plaże. Podziękowałam i pożegnałam się.
- Jak jeszcze kiedyś będziesz potrzebować mieszkamy tam w tej wiosce. – powiedział Leo.
- Okej, będę pamiętać.
Odwróciłam się i poszłam w kierunku dziewczyn. Tarzały się ze śmiechu na piachu.
- To… było… cudowne – powiedziała Gin między salwami śmiechu.
- Dziękuje. – odpowiedziałam z uśmiechem i dygnęłam.
Chciałam się wytrzeć, ale wpadłam na pomysł by się jeszcze przepłynąć.
- Idę przepłynąć się kawałek i chyba będę się zbierać. – powiedziałam.
- Tak to dobry pomysł. – powiedziała Magda – jestem głodna.
Zaśmiałam się.
- Idzie ktoś ze mną? – zapytałam.
Wszystkie pokręciły głową.
- Jesteśmy już suche. – odpowiedziała Olivia.
- Okej. Dajcie mi 10 min.
- Ok. – odpowiedziały chórem.
Poszłam w stronę wodę. Zanurzyłam się i popłynęłam na środek jeziora. Płynęłam powoli dla relaksu, gdy coś nagle złapało mnie pod wodę. Kurde no! Nie ma spokoju. Szarpałam się, ale to coś nie puszczało. Byłam coraz głębiej, a nawet nie wiem co mnie ciągnęło. Bez różdżki mogę mało zdziałać. Zgięłam złapaną nogę w kolanie i powoli dłoni wymacałam co to jest. Prawdopodobnie glon… Brakowało mi już tchu nie wiedziałam co zrobić… po tym żarcie nikt nie przyjdzie mi na ratunek, a zaklęcie bez różdżki nie będzie działało wiecznie. Jednak po namyśle wyczarowałam bąbel powietrza wokół mojej głowy, proste zaklęcie, ale na krótko. Wciąż mnie ciągnęło w dół. Jak mam się stąd wydostać? Wpadłam na tak oczywisty pomysł… Przemieniłam się w tygrysa i pazurami pocięłam glon oplatający moją łapę. Przemieniłam się w człowieka i szybko zaczęłam wypływać. Przed wypłynięciem zniknął mój bąbel powietrza i przez przypadek łyknęłam wody. Po wypłynięciu nabrałam powietrza i się zakrztusiłam. Zaczęłam kaszleć, ale to nie przeszkodziło mi to podpłynąć bliżej brzegu. Kiedy atak się skończył wyszłam na plażę i opadałam na ręcznik.
-Co się stało? – spytała szeptem Gin.
- Nic. Zakrztusiłam się. – odpowiedziałam.
Nie chce ich martwić… przecież to nic takiego nie było.
- Długo byłaś pod wodą. – powiedziała już normalnie.
- Zanurkowałam… naprawdę nic się nie stało. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Poleżałam jeszcze pięć minut i stwierdziłam, że czas się zbierać. Dziewczyny kiwnęły głową i zaczęłyśmy zbierać swoje rzeczy. Dziewczyny zaczęły mówić, że było cudownie itp., ale ja jakoś nie włączałam się. Cieszyłam się z tego dnia… fajnie go spędziłam.  Kiedy ktoś klepnął mnie w ramię wyprostowałam się i obejrzałam. Uśmiechał się do mnie jeden z rudzielców.
- Spróbuje go uspokoić. – szepnął George. – Pa!
- Pa. – odpowiedziałyśmy mu.
Odprowadziłyśmy z Gin dziewczyny do Luny, a my poszłyśmy do Nory. Po drodze Ginny zapytała mnie o tych mugoli.
- Podeszłam i zapytał czy mogą mi pomóc. Oni wpadli na pomysł byśmy zaczęły się kłócić, a później żebym się „topiła” – zakreśliłam w powietrzu cudzysłów.
Gin zachichotała.
- No to nieźle. – powiedziała. – Ej, w ogóle może dziś zrobimy sobie małe Spa?
- Spa?
- No wiesz maseczki, ploteczki i te sprawy. – powiedziała.
Zaśmiałam się.
- Spoko.
- No to chodź!
 Krzyknęła i pobiegła w stronę Nory. Westchnęłam, ale pobiegłam za nią. Szybko ją dogoniłam i wyprzedziłam. Kiedy stanęłam przy furtce i łapałam oddech, Ginny dobiegła do mnie.
- Jak… to… możliwe… że… jesteś… taka… szybka… - mówiła zdyszana rudowłosa.
- Ćwiczę. – powiedziałam i mrugnęłam do niej.
Prychnęła i poszła do domu. Poszłam za nią.
- Ja pójdę pod prysznic później ty i zaczynamy Spa! – powiedziała podekscytowana.
- Okej.
Ginny pobiegła na górę, a ja poszłam za nią. W pokoju szybko zbierała rzeczy i poszła pod prysznic. Gdy tylko drzwi się zamknęły otworzyłam swoją torbę. Wyjęłam małe pudełeczko. Otworzyłam je i wyjęłam kieliszek. Później sięgnęłam do przenośnej małej lodówki i wyjęłam butelkę wina i nalałam pół do kieliszka i wyjęłam woreczek krwi i wlałam drugie pół kieliszka. Woreczki miałam od skrzatów jak i przenośną lodówkę i zapas wina. Schowałam wszystko zostawiając na wierzchu tylko pudełeczko na kieliszek. Podeszłam do okna i spojrzałam na niedaleki las. Oh, jakie to uciążliwe… jutro popołudniu będę musiała wypić cały woreczek krwi… nie chce tu polować. Wypiłam ostatnie łyki i zaklęciem oczyściłam kieliszek. Schowałam do pudełeczka i włożyłam do torby. Odetchnęłam… nie mogę tego ukrywać musze jej… powiedzieć, ale jeszcze nie dzisiaj. Nie jestem gotowa.

*******

W piżamach siedziałyśmy na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać o quidditchu. Ginny jest zafascynowana tą grą, a ja coraz bardziej się boję, że nie będę mogła w nią grać. Dlaczego? Przez tygrysicę… ostatnio jest bardzo pobudzona i kilka razy prawie się mi wymsknęła. Oddziela się ode mnie. Chce rządzić… ja jednak tak łatwo się nie dam. Jestem czarodziejką i nie poddam się dzikiemu zwierzęciu. Gin ziewnęła i położyła się. Ja zeszłam z łóżka i usiadłam na swoim materacu. Rudowłosa po chwili szeptania zasnęła. Patrzyłam tak na nią 2 minuty i wstałam po cichu i wyszłam z pokoju. Po cichu jak tylko mogłam w tym skrzypiącym domu doszłam do drzwi bliźniaków. Zapukałam cicho. Po chwili drzwi uchyliła mi rudowłosa osoba.
- Ada? – spytał George
-Hej, mogę u was posiedzieć?
- No nie wiem, Fred jest nadal zły.
- Ale to też twój pokój.
-Racja, a więc zapraszam.
-Dziękuje.
Weszłam do pokoju bliźniaków. Był trochę większy od pokoju Ginny, ale chłopaki mają w nim tylko łóżko dwupiętrowe, szafę i jedno biurko.  Fred siedział na środku pokoju i mieszał jakiś eliksir.
- Hej co robisz? – zapytałam.
- Nic. – odpowiedział i dalej mieszał.
- Jeśli zamierzasz zachowywać się jak obrażona dziewczyna, a ja mam cię przeprosić to sorki nie doczekasz się tego.
- Nie prosiłem się o przeprosiny.
- Tak? Bo właśnie to robisz. – powiedziałam. –Ja jestem Fred. Ja mogę wszystko, ale jak ktoś ze mnie za żartuje to ma mnie przeprosić. – powiedziałam głosem Freda.
- Oh patrzcie jestem Ada Potter. Jestem najlepsza, najgenialniejsza i mam fory u profesorów. – powiedział moim głosem
Zagotowało się we mnie. Tygrysica się odezwała.
Wyprostowałam się i zaczęłam oddychać. Uśmiechnęłam się.
- Jestem genialny wynalazcą, ale ciągle zapominam, że moja przyjaciółka może zmienić się w groźne zwierzę i rozerwać mi szyję. – powiedziałam jego głosem.
Fred się wyprostował, ale ciągnął dalej.
-Jestem…
- Jestem George i mam dość waszych kłótni. – wtrącił się rozsądny.
- Nie zamierzam go przepraszać za to co było na plaży. Nic nam się przecież nie stało.
- Nie chodzi o to. – powiedział Fred i stanął twarzą do mnie. – Chodzi o to co się stało po twoim żarcie. Zniknęłaś na 5 min pod wodą i później magiczny bąbel prysł i wypłynęłaś.
-Cco? Skąd ci się to wzięło?
- Nikt nie potrafi wytrzymać 5 minut pod wodą bez magii, a jeśli użyłaś magii koło mugoli czyli mogło się coś stać.
- Nic się nie stało. Po prostu goniłam rybkę i za daleko odpłynęła pod wodą i musiałam wrócić, tak?
- Nie wierzę.
- Trudno. – odwróciłam się i podeszłam do drzwi.
Jak wychodziłam powiedziałam „Dobranoc” i poszłam do pokoju Gin. Położyłam się pod śpiworem i momentalnie zasnęłam.

poniedziałek, 10 października 2016

PRZEPRASZAM

Ugh... nie wiem jak zacząć...
Przepraszam za to, że nie wstawiałam żadnych rozdziałów, informacji...
Przepraszam, że nie dawałam znaku życia...
Przepraszam.
Obiecałam, że od września będą znowu regularne rozdziały... i nie dałam rady >.<
Zawiodłam...
Chcę powrócić, ale w tym roku tyle się dzieje... Nie nie zawieszam bloga... spróbuje znowu co dwa tygodnie wstawiać rozdział, ale nie wiem czy to wypali czy znowu będą idealnie w czasie...
Mam kilka ważnych rzeczy na głowie i nie mogę tak po prostu ich zostawić, ale w tym tygodniu w sobotę pojawi się nowy rozdział.  I spróbuje opisać Olivie Lovegood.
Mam nadzieje, że nie jesteście na mnie aż tak bardzo źli, ale spróbuje odbudować cały ten blog.
POWRACAM!
Pozdrawiam, Gin.

środa, 17 sierpnia 2016

TOM III: Rozdział 3 - Olivia Lovegood



Witajcie!!
Kolejny rozdział!! W nim poznajemy nową bohaterkę Oliwię Lovegood. W tym tygodniu powinien pojawić się opis w zakładce „Bohaterowie”. W tym rozdziale jeszcze bliźniaki robią niewinny żart, ale Ada nie zostawi tego w spokoju, zemści się.
No ale zemsta będzie w następnym rozdziale, który pojawi się za tydzień może dwa, ale przed rozpoczęciem roku na pewno.
Nie przedłużając zapraszam na rozdział!
Gin :*
___________________________~~*~~_________________________

Ada

Kiedy siedziałyśmy u Luny opowiadał nam trochę o tej swojej kuzynce.
- Olivia jest córką brata przyrodniego mojego ojca. Mój tata i jego brat mają wspólnego ojca, ale inną matkę. Brat został przy nazwisku ojca i tak o to Olivia ma takie samo nazwisko jak ja. Ponieważ mama Oli chciała, by miała nazwisko ojca. A przenosi się do Hogwartu bo tak opowiadałam jaki ten rok był wspaniały i stwierdziła, że woli jakieś szalone przygody niż delikatność i wdzięk. Ona nawet mi do tego nie pasuje. Jest strasznie porywcza i energiczna. Chce wszystko robić naraz. Jej rodzice nadal będą mieszkać w Paryżu, ale na święta przyjadą tu do nas! – mówiła z ekscytacją, gdy przerwał jej dzwonek do drzwi. – To pewnie ona. – poderwała się z fotela i biegiem ruszyła do drzwi. – Olivia! – usłyszałyśmy wesoły krzyk dziewczyny.
Po chwili do pokoju weszła dziewczyna z gęstymi czarnymi włosami i rysami podobnymi do Luny. Gdyby nie te czarne włosy powiedziałabym, że są jak bliźniaczki. Dziewczyna uśmiechała się szeroko.
- Olivia to są moje przyjaciółki. To jest Ginny – wskazała na rudowłosą, która się uśmiechnęła. – A to Ada. – powiedziała i wskazała na mnie. Uśmiechnęłam się.
- Ty nie jesteś w ich wieku. – powiedziała Olivia.
Zaśmiałam się.
- Tak jestem nieco starsza.
- Czyli ode mnie też jesteś starsza? – zapytała.
- Tak.
- Sorry, jestem trochę bezpośrednia. – powiedziała.
- Nie jest najgorzej. Jak poznasz Magdę to się polubicie. – zaśmiałam się.
Uśmiechnęła się, a do mojego śmiechu doszły też śmiechy Gin i Luny.
- Przypomniało mi się jak się poznałyście. – powiedziała Luna.
Na co znowu się zaśmiałyśmy.
- O co chodzi? – zapytała zdezorientowana kuzynka Luny.
- Chodzi o to, że na początku przyjaźni z Magdą miałyśmy… - nie wiedziałam jak ująć to ładnie.
- Pokłóciły się. – dokończyła Gin.
- Tsa… - pomyślałam czy mówić jak mam na nazwisko. Jak nie pyta to nie powiem. 
- Jak minęła ci podróż? – zapytała Luna i wskazał na fotel aby usiadła.
- Bardzo dobrze.
- Mogę cię o coś zapytać? – zapytałam.
- Jasne.
- Czemu masz czarne włosy? – wypaliłam.
Zaśmiała się.
- Sama nie wiem. Każdy w mojej szkole jest blond, albo bardzo jasny brąz, a ja czarna. W rodzinie tak samo. Do tego mam geny wili. Nie wiem dlaczego mam czarne włosy. – westchnęła z uśmiechem.
- Dziewczyny zapowiada się gorący dzień, niedaleko jest jeziorko, możemy pójść popływać. – zaproponowała Gin.
- Z chęcią. – odpowiedziałam.
- Ja też z chęcią popływam. – powiedziała Luna.
- Ja też. – powiedziała Olivia.
- Dobra to za dziesięć minut przy wzgórzu? – zapytała Gin.
Wszystkie pokiwałyśmy głową.
- Dobra to do zobaczenia za dziesięć minut!- zawołała Gin wybiegając z domu i ciągnąc mnie za rękę. 
Pobiegłyśmy do jej domu i szybko się przebrałyśmy w kostiumy i wzięłyśmy ręczniki. Kiedy zbiegałyśmy po schodach drogę zagrodzili nam bliźniacy.
- A wy gdzie? – zapytali.
- Nad jezioro. – powiedziała Gin i spróbowała ich ominąć.
- Same?
- Nie z Luną i jej kuzynką. – powiedziała Gin.
- Nie mamy czasu. – powiedziałam i przepchnęłam się koło nich, a Ginny za mną.
- Do zobaczenia! – krzyknęłyśmy w biegu i popędziłyśmy do wzgórza.
Tam już czekały na nas kuzynki.
- Zostawiłam kartkę Magdzie z mapą jak do nas dojść – powiedziała Luna.
- Super. – powiedziałam.
- To idziemy? – zapytała Olivia.
- Idziemy. – powiedziała Ginny z uśmiechem.
Gin poprowadziła nas wokół wzgórza i po dziesięciu minutach drogi oczom ukazało nam się urocze jeziorko. Nie było duże, ale to tylko dodawało mu uroku. Niestety nie tylko my wpadłyśmy na pomysł ochłodzenia się w jeziorze, ale i grupa mugolskich nastolatków. Skakali do wody i wrzucali dziewczyny do wody, które chciały się poopalać. Ale widać musieli wziąć młodsze rodzeństwo do opieki, bo dzieci biegały dookoła i budowały zamki z piasku. Teraz po prostu byłyśmy grupą dziewczyn, która przyszła tak jak oni popływać i poopalać się. Rozłożyłyśmy się dość daleko od tych nastolatków, którzy czasem na nas zerkali.
Nie zwracałam na nich uwagi, bo nie zagrażali nam jakoś. Dziewczyny jednak wydały się bardzo podenerwowane więc zaproponowałam żebyśmy weszły do wody. Pływanie je rozluźniło i po chwili zaczęły się chlapać wzajemnie. Ja też nie zostawałam sucha. Po chwili śmiałyśmy się w najlepsze. Kiedy postanowiłam wyjść się poopalać, dziewczyny chciały jeszcze popływać.
Po jakiś dziesięciu minutach coś zasłoniło mi słońce. Otworzyłam oczy, a nade mną stała Magda. Uśmiechała się.
- Hej- powiedziała i podała mi dłoń.
Przyjęłam jej dłoń, która pomogła mi wstać. Przytuliłyśmy się.
- W końcu jesteś. – powiedziałam. – Olivia też już jest.
Wskazałam na wodę. Dziewczyny właśnie wychodziły, a kiedy zobaczyły Magdę uśmiechnęły się. Zaraz do nas podeszły i przywitały się z nią. Olivia zapoznała się z czarnowłosą. Już chciałam zaproponować przepłynięcie się kiedy nagle coś poderwało mnie do góry. Wrzasnęłam. To co mnie poderwało bardzo szybko zbliżało się do jeziora. Odwróciłam się i spojrzałam na któregoś  z bliźniaków. Szybko złapałam się jego szyi i próbowałam go przewrócić, ale on nic z tego sobie nie robił. Byłam nagrzana i nie chciała od razu wpadać do jeziora. W końcu przytuliłam się do niego tak mocno i nie zamierzałam puszczać. Jeśli sądziłam, że nie wejdzie ze mną do jezioro to się myliłam. Jak tylko wbiegł to wpadł do wody ze mną. Pod wodą go puściłam i szybko wypłynęłam. Krztusząc się wypłynęłam na powierzchnie. Zaraz po mnie wypłynął rudowłosy i zaczął się śmiać. Wkurzyłam się.
- CO TY SOBIE MYŚLAŁEŚ!? – wrzasnęłam. – Ty głupi debilu!!
Po tych słowach odwróciłam się i zaczęłam wychodzić z wody. Na brzegu śmiał się drugi z bliźniaków, ale kiedy zobaczył mój wyraz twarzy od razu przestał. Akurat teraz cieszyłam się, że ich nie odróżniam. Podeszłam do ręcznika i zaczęłam się wycierać. Dziewczyny były zszokowane, a pobliska grupa mugoli patrzyła na nas ze zdziwieniem. Po chwili bliźniacy podeszli do nas.
- Ada, no. O co się wkurzasz? – zapytał Fred, którego z łatwością odróżniłam po głosie.
- O to, że mnie wrzuciłeś do wody.
- No, ale to był tylko niewinny żart.
- Wy i niewinny żart. Aha, już wierzę. – odpowiedziała Ginny, która teraz była równie wkurzona jak ja.
- Siostra a ty o co się wkurzasz?
- O to, że tu przyszliście! – wrzasnęła. – Odejdziecie na dobrą odległość, albo tego pożałujecie.
Chłopcy popatrzyli na siebie. Nie zdziwiłabym się gdyby na złość rozłożyli się koło nas, ale na szczęście poszli sobie.
- Co za debile! – wybuchła Gin. – Co oni sobie myśleli. Czemu akurat ja mam takich braci? ?
- Spokojnie myśleli, że nas to rozśmieszy. – powiedziała Oli. – Tsa… myśleli, ale coś im  nie wyszło.
Zaśmiałyśmy się na wypowiedź czarnowłosej. To rozładowało atmosferę i się uspokoiłyśmy.
- Musimy się na nich zemścić.  – powiedziała Magda.
- Jak?
- Mówiłaś, że traktują siebie jak twoich ochroniarzy?
- Tak…
- No to… podejdź do tych mugoli i zapytaj o cokolwiek. Jeśli dobrze myślę poczują, że będą zazdrośni.
- Ale o co mam zapytać tych mugoli?
-Dlaczego się na nas ciągle patrzą. – zaproponowała Luna.
- Ahh… spoko mogę spróbować… - powiedziałam.
Odwróciłam się od dziewczyn i zaczęłam iść w kierunku mugoli. Idąc wpadłam na ciekawy pomysł… tylko czy mugole będą współpracować?