sobota, 29 października 2016

TOM III: Rozdział 4 - Małe zgrzyty



Witajcie!!
Powracam!!
Wiem rozdział miał być w tamtym tygodniu, ale… osoby które mnie już długo obserwują wiedzą, że mam częste problemy techniczne. Tym razem padła ładowarka do mojego laptopa, a bez niej on nie żyję więc przez tydzień nie miałam jak wstawić rozdziału L
A opis Olivii pojawi się… nie wiem kiedy. Jak będę miała na to czas.
Następny rozdział spróbuje napisać na za dwa tygodnie. Nie obiecuje że pojawi się równo w sobotę może później o jeden dzień.
A teraz zapraszam do czytania 
Gin :*
___________________________~~*~~_________________________

Ada
Odwróciłam się od dziewczyn i zaczęłam iść w kierunku mugoli. Idąc wpadłam na ciekawy pomysł… tylko czy mugole będą współpracować? ….
- Hej. – powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Hej… - widać, że są zdziwieni.
- Jestem Ada i chcę poprosić was o pomoc.
- Ja jestem Leo. – przedstawił się czarnowłosy. Wskazał na bruneta. – to jest Tom, - teraz wskazał na dziewczynę o długich blond włosach – Nikola, - na końcu wskazał na krótkowłosą brunetkę. – Amanda.
- Jak możemy ci pomóc? – zapytał Tom.
- Oh, pewnie widzieliście jak tamci rudowłosi wrzucili mnie do wody?
W odpowiedzi wszyscy kiwnęli głową.
- Oni uważają się za moich ochroniarzy i chciałabym abyście sprawili żeby wyglądało, że nie jestem tu bezpieczna, ok.?
- Jasne. Tylko co mamy zrobić? – spytała Amanda.
- Ja wiem. – powiedział Leo i objął mnie ramieniem.
- Co?
- Nikola, a teraz udaj, że się wkurzyłaś bo Ada zabiera ci chłopaka. – blond włosa się zaśmiała.
- Chłopaka? Już lecę.
- Nikola no… wiem, że chcesz.
- Nie. – powiedziała, ale wstała z ręcznika. – Okej to co mam cię popchnąć?
- Tak. – odpowiedział za mnie Leo.
- I krzycz. – dopowiedziałam.
- Przyjdą? – zapytała Amanda.
- Jak będzie wyglądało źle to tak. Na razie mają tylko patrzeć.
- Okej.
Przytuliłam się do Leona. Nikola przyjęła minę wściekłości i zaczęła wrzeszczeć.
- Co ty sobie wyobrażasz! Przychodzisz i już zabierasz facetów! – popchnęła mnie. Leo, chciał ją uspokoić co oczywiście było sztuczne. – Nie wyobrażaj sobie tak wiele! – znowu mnie popchnęła, mocniej.
Nie żeby mnie bolało, bo ja się śmiałam, ale na szczęście nikt tego nie widział oprócz mugoli. Zaczęła popychać mnie w stronę jeziora, zrozumiałam. Od razu zaczęłam oddawać wrzaski i popchnięcia. Ale to ona wciąż mnie pchała do tyłu. W końcu stałyśmy po kostki w wodzie. Zaczęła mnie popychać kiedy pokazała mi żebym się przewróciła. Kiwnęłam nieznacznie głową. Udałam, że się potykam i zanurkowałam pod wodą. Odpłynęłam trochę od Nikoli, pod wodą oczywiście, poczekałam chwilę i wypłynęłam na powierzchnię. Zaczęłam się szarpać i robić to co robią ludzie gdy się topią, czyli wrzeszczeć na cały głos. Zobaczyłam, że płynie do mnie rudowłosy. Zanurkowałam i czekałam. Poczułam ruch wody. Otworzyłam oczy. Od razu zaczęły mnie szczypać oczy, ale zanim je ponownie zamknęłam zobaczyłam zarys postaci. Poszukałam ręką. Kiedy dotknęłam od razu coś zaczęło mnie ciągnąć do góry. Ale moja reakcja była szybsza. Pociągnęłam w dół mając nadzieje, że zanurzę całą postać. Zaczął się szarpać próbując wypłynąć. Dałam się wyciągnąć na powierzchnię. Moim „wybawcą” był rudowłosy, ale był plecami ode mnie i nie mogłam rozróżnić. Poszukałam wzrokiem Nikoli. Stała w wodzie ledwo powstrzymując śmiech. Podpłynęłam do niej i przybiłam jej piątkę. Popatrzyłam na plażę. Drugi rudowłosy stał i się uśmiechał.
- Ada! – usłyszałam krzyk Freda.
Odwróciłam się. Był wściekły. Uśmiechnęłam się.
- Tak?
- Co to było?!!?! – zapytał wkurzony podpływając do mnie.
- Nic mała kłótnia- powiedziałam i się zaśmiałam, a Nikola ze mną.
- Już… nie…. mogłam…. wytrzymać… - powiedziała między śmiechem.
Fred patrzył na nas wściekły i odpłynął do plaży. Razem z Nikolą wyszłyśmy na plaże. Podziękowałam i pożegnałam się.
- Jak jeszcze kiedyś będziesz potrzebować mieszkamy tam w tej wiosce. – powiedział Leo.
- Okej, będę pamiętać.
Odwróciłam się i poszłam w kierunku dziewczyn. Tarzały się ze śmiechu na piachu.
- To… było… cudowne – powiedziała Gin między salwami śmiechu.
- Dziękuje. – odpowiedziałam z uśmiechem i dygnęłam.
Chciałam się wytrzeć, ale wpadłam na pomysł by się jeszcze przepłynąć.
- Idę przepłynąć się kawałek i chyba będę się zbierać. – powiedziałam.
- Tak to dobry pomysł. – powiedziała Magda – jestem głodna.
Zaśmiałam się.
- Idzie ktoś ze mną? – zapytałam.
Wszystkie pokręciły głową.
- Jesteśmy już suche. – odpowiedziała Olivia.
- Okej. Dajcie mi 10 min.
- Ok. – odpowiedziały chórem.
Poszłam w stronę wodę. Zanurzyłam się i popłynęłam na środek jeziora. Płynęłam powoli dla relaksu, gdy coś nagle złapało mnie pod wodę. Kurde no! Nie ma spokoju. Szarpałam się, ale to coś nie puszczało. Byłam coraz głębiej, a nawet nie wiem co mnie ciągnęło. Bez różdżki mogę mało zdziałać. Zgięłam złapaną nogę w kolanie i powoli dłoni wymacałam co to jest. Prawdopodobnie glon… Brakowało mi już tchu nie wiedziałam co zrobić… po tym żarcie nikt nie przyjdzie mi na ratunek, a zaklęcie bez różdżki nie będzie działało wiecznie. Jednak po namyśle wyczarowałam bąbel powietrza wokół mojej głowy, proste zaklęcie, ale na krótko. Wciąż mnie ciągnęło w dół. Jak mam się stąd wydostać? Wpadłam na tak oczywisty pomysł… Przemieniłam się w tygrysa i pazurami pocięłam glon oplatający moją łapę. Przemieniłam się w człowieka i szybko zaczęłam wypływać. Przed wypłynięciem zniknął mój bąbel powietrza i przez przypadek łyknęłam wody. Po wypłynięciu nabrałam powietrza i się zakrztusiłam. Zaczęłam kaszleć, ale to nie przeszkodziło mi to podpłynąć bliżej brzegu. Kiedy atak się skończył wyszłam na plażę i opadałam na ręcznik.
-Co się stało? – spytała szeptem Gin.
- Nic. Zakrztusiłam się. – odpowiedziałam.
Nie chce ich martwić… przecież to nic takiego nie było.
- Długo byłaś pod wodą. – powiedziała już normalnie.
- Zanurkowałam… naprawdę nic się nie stało. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Poleżałam jeszcze pięć minut i stwierdziłam, że czas się zbierać. Dziewczyny kiwnęły głową i zaczęłyśmy zbierać swoje rzeczy. Dziewczyny zaczęły mówić, że było cudownie itp., ale ja jakoś nie włączałam się. Cieszyłam się z tego dnia… fajnie go spędziłam.  Kiedy ktoś klepnął mnie w ramię wyprostowałam się i obejrzałam. Uśmiechał się do mnie jeden z rudzielców.
- Spróbuje go uspokoić. – szepnął George. – Pa!
- Pa. – odpowiedziałyśmy mu.
Odprowadziłyśmy z Gin dziewczyny do Luny, a my poszłyśmy do Nory. Po drodze Ginny zapytała mnie o tych mugoli.
- Podeszłam i zapytał czy mogą mi pomóc. Oni wpadli na pomysł byśmy zaczęły się kłócić, a później żebym się „topiła” – zakreśliłam w powietrzu cudzysłów.
Gin zachichotała.
- No to nieźle. – powiedziała. – Ej, w ogóle może dziś zrobimy sobie małe Spa?
- Spa?
- No wiesz maseczki, ploteczki i te sprawy. – powiedziała.
Zaśmiałam się.
- Spoko.
- No to chodź!
 Krzyknęła i pobiegła w stronę Nory. Westchnęłam, ale pobiegłam za nią. Szybko ją dogoniłam i wyprzedziłam. Kiedy stanęłam przy furtce i łapałam oddech, Ginny dobiegła do mnie.
- Jak… to… możliwe… że… jesteś… taka… szybka… - mówiła zdyszana rudowłosa.
- Ćwiczę. – powiedziałam i mrugnęłam do niej.
Prychnęła i poszła do domu. Poszłam za nią.
- Ja pójdę pod prysznic później ty i zaczynamy Spa! – powiedziała podekscytowana.
- Okej.
Ginny pobiegła na górę, a ja poszłam za nią. W pokoju szybko zbierała rzeczy i poszła pod prysznic. Gdy tylko drzwi się zamknęły otworzyłam swoją torbę. Wyjęłam małe pudełeczko. Otworzyłam je i wyjęłam kieliszek. Później sięgnęłam do przenośnej małej lodówki i wyjęłam butelkę wina i nalałam pół do kieliszka i wyjęłam woreczek krwi i wlałam drugie pół kieliszka. Woreczki miałam od skrzatów jak i przenośną lodówkę i zapas wina. Schowałam wszystko zostawiając na wierzchu tylko pudełeczko na kieliszek. Podeszłam do okna i spojrzałam na niedaleki las. Oh, jakie to uciążliwe… jutro popołudniu będę musiała wypić cały woreczek krwi… nie chce tu polować. Wypiłam ostatnie łyki i zaklęciem oczyściłam kieliszek. Schowałam do pudełeczka i włożyłam do torby. Odetchnęłam… nie mogę tego ukrywać musze jej… powiedzieć, ale jeszcze nie dzisiaj. Nie jestem gotowa.

*******

W piżamach siedziałyśmy na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać o quidditchu. Ginny jest zafascynowana tą grą, a ja coraz bardziej się boję, że nie będę mogła w nią grać. Dlaczego? Przez tygrysicę… ostatnio jest bardzo pobudzona i kilka razy prawie się mi wymsknęła. Oddziela się ode mnie. Chce rządzić… ja jednak tak łatwo się nie dam. Jestem czarodziejką i nie poddam się dzikiemu zwierzęciu. Gin ziewnęła i położyła się. Ja zeszłam z łóżka i usiadłam na swoim materacu. Rudowłosa po chwili szeptania zasnęła. Patrzyłam tak na nią 2 minuty i wstałam po cichu i wyszłam z pokoju. Po cichu jak tylko mogłam w tym skrzypiącym domu doszłam do drzwi bliźniaków. Zapukałam cicho. Po chwili drzwi uchyliła mi rudowłosa osoba.
- Ada? – spytał George
-Hej, mogę u was posiedzieć?
- No nie wiem, Fred jest nadal zły.
- Ale to też twój pokój.
-Racja, a więc zapraszam.
-Dziękuje.
Weszłam do pokoju bliźniaków. Był trochę większy od pokoju Ginny, ale chłopaki mają w nim tylko łóżko dwupiętrowe, szafę i jedno biurko.  Fred siedział na środku pokoju i mieszał jakiś eliksir.
- Hej co robisz? – zapytałam.
- Nic. – odpowiedział i dalej mieszał.
- Jeśli zamierzasz zachowywać się jak obrażona dziewczyna, a ja mam cię przeprosić to sorki nie doczekasz się tego.
- Nie prosiłem się o przeprosiny.
- Tak? Bo właśnie to robisz. – powiedziałam. –Ja jestem Fred. Ja mogę wszystko, ale jak ktoś ze mnie za żartuje to ma mnie przeprosić. – powiedziałam głosem Freda.
- Oh patrzcie jestem Ada Potter. Jestem najlepsza, najgenialniejsza i mam fory u profesorów. – powiedział moim głosem
Zagotowało się we mnie. Tygrysica się odezwała.
Wyprostowałam się i zaczęłam oddychać. Uśmiechnęłam się.
- Jestem genialny wynalazcą, ale ciągle zapominam, że moja przyjaciółka może zmienić się w groźne zwierzę i rozerwać mi szyję. – powiedziałam jego głosem.
Fred się wyprostował, ale ciągnął dalej.
-Jestem…
- Jestem George i mam dość waszych kłótni. – wtrącił się rozsądny.
- Nie zamierzam go przepraszać za to co było na plaży. Nic nam się przecież nie stało.
- Nie chodzi o to. – powiedział Fred i stanął twarzą do mnie. – Chodzi o to co się stało po twoim żarcie. Zniknęłaś na 5 min pod wodą i później magiczny bąbel prysł i wypłynęłaś.
-Cco? Skąd ci się to wzięło?
- Nikt nie potrafi wytrzymać 5 minut pod wodą bez magii, a jeśli użyłaś magii koło mugoli czyli mogło się coś stać.
- Nic się nie stało. Po prostu goniłam rybkę i za daleko odpłynęła pod wodą i musiałam wrócić, tak?
- Nie wierzę.
- Trudno. – odwróciłam się i podeszłam do drzwi.
Jak wychodziłam powiedziałam „Dobranoc” i poszłam do pokoju Gin. Położyłam się pod śpiworem i momentalnie zasnęłam.

poniedziałek, 10 października 2016

PRZEPRASZAM

Ugh... nie wiem jak zacząć...
Przepraszam za to, że nie wstawiałam żadnych rozdziałów, informacji...
Przepraszam, że nie dawałam znaku życia...
Przepraszam.
Obiecałam, że od września będą znowu regularne rozdziały... i nie dałam rady >.<
Zawiodłam...
Chcę powrócić, ale w tym roku tyle się dzieje... Nie nie zawieszam bloga... spróbuje znowu co dwa tygodnie wstawiać rozdział, ale nie wiem czy to wypali czy znowu będą idealnie w czasie...
Mam kilka ważnych rzeczy na głowie i nie mogę tak po prostu ich zostawić, ale w tym tygodniu w sobotę pojawi się nowy rozdział.  I spróbuje opisać Olivie Lovegood.
Mam nadzieje, że nie jesteście na mnie aż tak bardzo źli, ale spróbuje odbudować cały ten blog.
POWRACAM!
Pozdrawiam, Gin.