środa, 22 czerwca 2016

TOM III: Rozdział 1 - Wujek Łapa

Witajcie!!
Zanim zaczniecie czytać mam dla was kilka ważnych wiadomości.
Na początku pamiętajcie patrzeć na Proroka --->
Tam często są informacje co do rozdziału lub inne ważne info.
Jak pewnie zawyżyliście w większość głosów zagłosowało by moje opowiadanie podzielić na tomy i o to podzieliłam. Lecz w spisie treści muszę jeszcze pozmeniać, ale tu jest więcej roboty niż przy zmianie nazwy rozdziału.
Niedługo prawdopodobnie w przyszły wtorek dodam informacje co do rozdziałów w wakacje.
W tym tygodniu jak obiecałam pojawi się jeszcze drugi rozdział.
Już nie przedłużając zapraszam do czytania :D
Gin :*
___________________________~~*~~_________________________

Ada
Koniec roku minął spokojnie, ale coś czuje, że to dopiero początek mojego życia… odradzam się i tworzę siebie na nowo. Kiedyś myślałam, że nie rusza mnie to co myślą o mnie inni, a jednak teraz nie chce by wiedzieli… wiedzieli i nazywali mnie tak ja siebie ostatnio. Myślałam, że jestem twarda… jestem, ale czy jeszcze długo? Nie wiem coraz bardziej czuje, że młoda, wesoła „Ja” znika, zastępuję ją kobieta, o mocnym temperamencie i walecznej, ale… czuję, że pesymistka też tam się wkradła… Nie mogę przestać być optymistką… Nie teraz gdy mam przyjaciół, brata… życie.
Wciąż nie wiem, kim jestem. Mam szukać podpowiedzi w rodzinie… problem, że znam mniejszą część rodziny. Harry? Urodził się po mnie więc to niemożliwe, że to coś od niego. Tata? Czystej krwi czarodziej… dalej nie znam. Znaczy wiem niby, że od stron Jamesa Pottera są wszyscy czysto krwiści… nigdy nie wiadomą czy nie zaplątał się tam ktoś… tylko kto?  Mama? Mugolaczka, większość rodziny mugole, ale musiała mieć czarodzieja w rodzinie… nie da się ot tak mieć mocy…
Na szczęście są już wakacje i mogę nie myśleć o tak poważnych sprawach… chyba, że zaproszenie od Zachariasza do niego… Powiedział, że ma dla mnie niespodziankę… kurde no… jestem ciekawa… pojadę. Ufam mu.
Siedzę właśnie w gabinecie Dumbledore’a i czekam na jego zgodę co do mojego wyjazdu. Kiedy podniósł na mnie wzrok z nad kartki z planem mojej podróży uśmiechnął się.
- Dobrze, może jechać… - już miałam się uśmiechnąć podziękować kiedy podniósł rękę bym nic nie mówiła. – ale nie możesz wziąć Willy’ego.
- Ale jak to? – spytałam zdziwiona.
Odkąd wróciłam z Komnaty próbuje z nim spędzać tyle czasu ile on chce. Poczułam, że nasza więź jeszcze bardziej się wzmocniła, a teraz Dumbledore mówi, że nie mogę wziąć go ze sobą.
- Jest jeszcze za młody… za rok będzie gotowy, ale jeszcze nie teraz.
- Ale…
- Bez ale. Nie możesz go ze sobą zabrać i tyle.
- Dobrze. – westchnęłam
- Kiedy zamierzasz wyjechać?
- Za dwa dni.
Mruknął coś w odpowiedzi, a ja wstałam. Wziął Proroka do ręki i otworzył go na jakieś stronie. Ja jednak byłam wpatrzona w zdjęcie. Pamiętałam tą twarz, widziałam go kilka dni przed śmiercią moich rodziców, a później powiedziano, że jest w Azkabanie. Nie powiedzieli mi z jakiej winy, ale sama się dowiedziałam. Nie wierzyłam w to, a teraz uciekł. Uśmiechnęłam się. Dumbledore to zauważył i spytał.
- Coś jeszcze?
- T-tak. – powiedziałam. – Kto w tym roku uczy Obrony przed Czarną Magią?
- Niespodzianka.
Powiedział z uśmiechem. Kolejna niespodzianka? Kiwnęłam głową na pożegna nie i wyszłam z gabinetu i pobiegłam do pokoju. Willy, siedział na oparciu fotela i patrzył na mnie tak jakby wiedział… pewnie wiedział.
- Tak mi przykro Willy… Zabronił… - powiedziałam go po główce.
Spokojnie, nic się nie stało.
Usłyszałam głosik w głowie… To nie był mój znajomy z Komnaty. Popatrzyłam zdziwiona na Willy’ego.
Co się tak patrzysz? Z wężem jakoś łatwiej ci się rozmawiało.
- Ty… do mnie… telepatycznie…
Dziewczyno no… jestem bardziej rozwiniętym zwierzęciem umysłowo niż ten bazyliszek. Oczywiście, że mogę z moją właścicielką rozmawiać telepatycznie jeśli ona chce.
- Chce… tylko, że… zawsze…
Uwielbiam cię kiedy nie wiesz co robić. Teraz po prostu będzie łatwiej nam się porozumiewać i tyle, okej?
-Okej.
No i fajnie. A teraz pozwolisz, że polecę do Faweksa. Coś ode mnie chce.
-Leć.
Stałam cały czas zszokowana dopóki ktoś nie zaczepił mnie. Odwróciłam się, ale za mną nikogo nie było. Po chwili usłyszałam głos.
- Na dole.
Spojrzałam w dół i ujrzałam Migotka, starszego już skrzata w Hogwarcie.
- Słucham Migotku?
- Panienka dostała sowę, przyszedłem  dostarczy paczkę, panience – powiedział i podał mi pakunek.
- Dziękuje Migotku. – powiedziałam i usłyszałam „pstryk” i już go nie było.
Usiadłam na łóżku i położyłam paczkę na kolanach. Delikatnie rozerwałam papier by dostać się do zawartości. Był to Prorok i list. Wzięłam najpierw list i go przeczytałam.

Droga Ado,
Pamiętasz swojego kochanego wujka Syriusza? Jest wolny! Wiem bardzo dobrze, że nie uwierzyłaś, że to on zabił Petera i resztę. Potrzebuje on twojej pomocy. Jest on teraz w słabej sytuacji. Potrzebuje dotrzeć do Hogwartu i kogoś zdemaskować. Rogacz byłby z ciebie dumny… jestem tego pewien i ty wiesz, że możesz mi zaufać.

Łapa


Łzy stanęły mi w oczach na te dwa słowa. Rogacz i Łapa. Patrzyłam na odcisk łapy przy podpisie i uśmiechnęłam się przez łzy które nie wiem kiedy zaczęły lecieć same. Czyli jednak nie zwariował, żyje i potrzebuje mojej pomocy. Położyłam list na szafce nocnej i wzięłam Proroka. Syriusz na tym zdjęciu wyrywał się i krzyczał. Ale wystarczył mi tylko odcisk łapy by uwierzyć, że naprawdę mnie potrzebuje. Szybko złapałam za pergamin i pióro i zaczęłam pisać.

Droga Łapo,
Oczywiście, że pomogę Syriuszowi… tylko, że nie wiem jak. Wyjeżdżam na wakacje i wracam dopiero 19 sierpnia. Nie mogę tego już odwołać… mogłabym podsyłać mu galeony by miał co jeść… Jeśli masz jakiś plan to ci z chęcią w nim pomogę! Tęsknie.

Ada

Szybko zawinęłam w jakąś swoją starą bluzkę i zawiązałam mocno. Pobiegłam do sowiarni i wzięłam pierwszą lepszą sowę. Są takie mądre, nie pytała po prostu poleciała… Oby odpowiedź szybko nadeszła.
Łapa, Rogacz, Lunatyk i Glizdogon… ah… czy naprawdę mój wujek uciekł z Azkabanu? Zaśmiałam się. Tak… Ale mam sławną rodzinkę.
Lunatyk… dawno też nie słyszałam o Remusie. Ostatnio widziałam go kiedy kończyłam 8 lat i potem już nie zobaczyłam go. Czas do niego napisać… ale najpierw załatwię sprawę z uciekinierem. Z wujkiem Łapą. Zaśmiałam się na te słowa. Kiedy byłam mała wołam tak na niego... wszyscy się wtedy śmiali... byliśmy szczęśliwi choć krótko, ale byliśmy. Westchnęłam i podeszłam do biurka. Usiadłam i i wyjęłam z szuflady mój notatnik. Kiedy byłam mała notowałam tam swoje myśli i pomysły dotyczące mojej przemiany. Otworzyłam na pierwszej stronie... pismo mamy... pisała kilka moich pierwszych przemian.

Jej pierwsza przemiana była kiedy miała ledwo kilka dni. Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Kiedy odezwali się dalecy krewni Jamesa... wtedy zrozumieliśmy, ale postanowiliśmy jej powiedzieć kiedy dorośnie. Łapa, Glizdek i Lunatyk cały czas nie chcą uwierzyć w to jaka krew płynie w jej żyłach, zwłaszcza Lunatyk. Źle to zniósł...

Czytałam to tyle razy, ale teraz dopiero to zrozumiałam. Krewni Jamesa, Huncwoci, Lunatyk... wszyscy oni wiedzą.... znaczy teraz tylko Syriusz i Remus... mogą mi powiedzieć. Muszą mi powiedzieć... choć trochę...
Siedziałam chwilę tak myśląc czy mi powiedzą, kiedy usłyszałam pukanie w okno. Zobaczyłam czarną sowę, to nie była ta sama, którą wysyłałam Łapie. Wstałam i otworzyłam okno, a sowa wleciała i usiadła na miejscu gdzie siedział mój feniks. Podeszłam i odwiązałam liścik od jej nóżki. Szybko rozwinęłam i zaczęłam czytać.

Hej!
W tym roku zapraszamy cię całą rodzinką do nas! Przyjedź jeśli będziesz miała czas! Pogadamy, polatamy i ogólnie będzie fajna zabawa. 
Fred&George Weasley 

Mogłabym przyjechać do nich, zwłaszcza, że niedaleko podobno mieszka Luna. Miałabym dwie przyjaciółki koło siebie. Ale co z Łapą... chyba zamiast do samotnej wycieczki po Włoszech wybiorę się do nich. Może zabiorę ze sobą Harry'ego... zaprzyjaźnił się z Ronem więc akurat. Sięgnęłam po kolejny pergamin i napisałam.

Hej!
Z chęcią do was przyjadę spodziewajcie się mnie koło 15 lipca!
Ada

Przypięłam liścik do czarnej sowy i dopiero jak wyleciała, zaczęłam się zastanawiać skąd mają taką czarną sowę... czyżby kupili sobie? Muszę z nimi poważnie porozmawiać, bo jeśli jej nie kupili... nie, nie mogę o nich tak myśleć. Pewnie pożyczyli od kogoś. Taa...
Muszę pobiegać i to już. Wyszłam szybko z zamku i zaczęłam biegać po błoniach. Przestawałam myśleć i cieszyłam się świeżym powietrzem. 
Kiedy się zmęczyłam usiadłam na plaży i moczyłam stopy. Zaczęłam myśleć o Syriuszu. Jak sobie radzi? Czy jest ranny? Jak uciekł? Co mam zrobić by mu pomóc? Oh, wujek Łapa jak zawsze zakręcony i pewnie nie napisze czy jest ranny... Zobaczę jak go spotkam.

3 komentarze:

  1. Już nie mogę się doczekać co dalej❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział. Już nie mogę się doczekać spotkania Ady z Syriuszem. <3
    http://colkalapy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń