środa, 17 lutego 2016

Rocznicowa miniaturka! Część II

Większość powiedziałam w tamtym wstępie.
Miłego czytania!
Gin :*
___________________________~~*~~_________________________

- Skąd on wiedział ? – zapytał Fred.
- A skąd ja to mam wiedzieć? Nie znam go nawet jego imienia nie pamiętam. – odpowiedziałem.
-  Jego imię brzmi Newt. - opowiedziała mi Ada.
- Co za imię? - spytałem.
Dosłyszał mnie chyba jego kolega, tak tylko wnioskuje. Co tam, że spiął mięśnie i jego wzrok zabijał. Podniosłem ręce w geście poddania.
- Sorki! - powiedziałem.
- George musisz popracować nad dyskrecją. - powiedział Lee.
Minęła właśnie piąt minuta gdy drzwi do kuchni się otworzyły i wyszedł ten chude... Newt. Spróbuje zapamiętać, lecz nie obiecuje. Newt w jednej dłoni niósł tace z ułożonymi szklankami. Postawił na ziemi i spojrzał na nas.
- Na co czekać, nie będę wam tego rozdawał. - powiedział.
Ale my, mówiąc my mam na myśli Freda, Lee i mnie, zamiast wziąć szklankę wstaliśmy i zaczeliśmy klaskać. Koleś dziwnie się na nas popatrzył.
- Koleś, masz ten sam czas co my. Zasługujesz na brawa. Nikt nas nie pobił. - powiedział Fred.
- Protestuje... - zaczęła Ada.
-  Panno Potter, nie udzieliłam pani głosu. - powiedział Fred głosem nauczycielki Transmutacji.
Chyba powinienem wam to wytłumaczyć. Jak ostatnio graliśmy w butelkę, Ada wzięła wyzwanie. A, że kręcił butelką Fred, wymyślił jej wyzwanie. Polegało na tym, że przez sześć miesięcy, Ada będzie musiała się słuchać Freda, jeżeli będzie używał tego głosu. Dlatego Ada tak protestowała.
Mój brat podszedł i podał rękę chuderlakowi. Jakoś bardziej to do niego pasuje.
- Co? - spytał.
- Chłopaki wyjaśnicie mu to później. - odezwała się Ginny.
- Okej. - powiedział Fred. Wziął od razu szklanki dla mnie i Jordana.
Każdy wziął po szklance. Upiłem łyk, okazało się, że to sok jabłkowy i coś gorzkiego. Zasmakowało mi.
- Dobra kręcisz.- powiedział Lee.
Chłopak zakręcił. Nie powiem dosyć mocno. Kiedy butelka się zatrzymała trzonek wskazywał na Harry'ego.
- Nie trudź się pytaniem, zawsze na początku biorę pytanie. - powiedział Potter.
- Okej... - zaczął chuderlak. - Czy podkochujesz się w więcej niż jednej osobie?
Harry spojrzał na niego z wyrazem " Naprawdę? Nie stać cię na coś lepszego?"
- Tak. - odpowiedział bez ogródek.

Teraz moja kolej.

Dalej gra toczyła się dalej. Luna znów była Luną. Na szczęście ani razu mnie nie wylosowano. Nudziło mi się.
- Idę po picie. - stwierdziłam i wstałam.
Podeszłam do drzwi i chwyciłam je jak Newt. Weszłam do kuchni. Był to przestronny pokoju. Cały czas się zmieniał. Dzisiaj był w kolorach kawowych, ale jeden wielki stół, który zawsze był w nie zmienionym miejscu, jednak tym razem stół był okrągły i dorośli, którzy przy nim siedzieli spali. Tak jemu się to udało. Gratuluje pomysłowości. Lecz na blacie stało pudełko soku jabłkowego i butelka ognistej. A to był ten gorzki smak. Wyciągnęłam różdżkę i zrobiłam mieszankę z ognistą dla starszych, a resztę szklanek napełniłam samym sokiem. Rozłożyłam na dwie tace i wyszłam z kuchni. To co spotkałam po wyjściu rozbawiło mnie. Przede mną stał biały tygrys... pewnie przestraszyłabym się gdyby nie miał brązowych oczu. Uśmiechnęłam się. Za pomocą różdżki, tacki lewitowały, a drugą ręką pogłaskałam zwierzaka.
- Nie udało wam się... znowu.
Zawsze jak gdzieś wychodzę na chwilę, wracając, próbują mnie przestraszyć. Na razie im się nie udaje. Tygrys rozpłynął się w powietrzu, a przede mną pojawił się Fred. Patrzył na mnie z wyrzutem.
- Mogłaś chociaż udawać. - powiedział z miną zbitego szczeniaka.
Pokręciłam głową. Opuściłam tacę z drinkami i podałam mu szklankę.
- Masz, poczujesz się lepiej. - powiedziałam i mrugnęłam.
Spojrzał na mnie z uśmiechem i wrócił na swoje miejsce. Machnęłam różdżką i właściwe tacę, zaczęły podlatywać do odpowiednich osób. Na końcu wzięłam swoją szklankę. Patrzyłam na reakcje nowych, ale chyba lubią trochę popić. A tak w umyśle naszej autorki możemy robić co chcemy.
- Ludzie... może porobimy coś innego? - powiedział Ron.
Inni ochoczą pokiwali głową.
- Tylko co? - zapytał Zachariasz.
Moi znajomi zaczęli się przekrzykiwać. Poczekam aż się zmęczą. Usiadłam na przeciw czwórki nowych znajomych. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobra... chciałabym wiedzieć z jakiej dokładnie książki jesteście?
- Po pierwsze, jesteśmy z dwóch różnych książek, po drugie, nie wiesz? - powiedział Kenji.
- Kojarzę was, jak kojarzę wszystkich ulubionych bohaterów innych książek, ale nigdy nie pamiętam tytułów.
- My jesteśmy z Dotyku Julii. - odpowiedział mi czarnowłosy.
- A my z Więzienia Labiryntu. - odpowiedział Minho.
- Okej... coś kojarzę. - odpowiedziałam.
Usłyszałam odgłosy bójki. Super, kto tym razem?
- Przepraszam na chwilkę. - powiedziałam do całej czwórki.
Pobiegłam w kierunku odgłosów. Przepchałam się do całej tej awantury. Rozbawił mnie ten widok. Na środku kółka po jednej stronie stał Zachariasz, a naprzeciw niego Draco. Nie wiem o co się pokłócili, ale wyglądali komicznie. Zazwyczaj Zars z Malfoy'em dogadywali się. Już mieli się szykować do 'pojedynku'.
- SPOKÓJ! - wrzasnęłam, wciąż rozbawiona.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Chcę powiedzieć, że jeżeli coś zepsujecie macie to naprawić. Pamiętajcie, walczymy różdżkami, bez rękoczynów. - popatrzyłam na Zachariasza.- A i pojedynkuje się z wygranym. - powiedziałam z uśmiechem.
Zrzedła im mina. Dałam im znak żeby zaczynali. Wpadł mi to głowy idealny żart. Wyszłam z tłumku obserwujących. Właściwie wszyscy oprócz czwórki nowych nie oglądało pojedynku. Podeszłam do nich.
- Ej, za chwilę będę sie pojedynkować i chciałabym zaprosić, abyście mnie obserwowali.
Popatrzyli na mnie.
- Wiem, że was to ciekawi. No chodźcie. - powiedziałam i zrobiłam oczka smutnego szczeniaka.
- No dobra... - powiedzieli równocześnie, co i mnie i ich zaskoczyło.
Uśmiechnęłam się. Powróciłam do wydarzenia na środku pokoju. Obejrzałam się tylko czy na pewno idą za mną. Szli.
Okazało się, że wygrał Zachariasz. Jak? Jak ja się pytam! Przecież to nawet nie jego różdżka! Uśmiechnął się do mnie jak typowy podrywacz. Odpowiedziałam mu miną " Śmieszny jesteś".
- Przygotuj się na walkę, K... - tu powiedziałam jego przezwisko, ale dlatego, że nie jest ono jeszcze w opowiadaniu zdradziłabym za dużo. Pewnie autorka byłaby wściekła. Stanęłam naprzeciw mojego przeciwnika. Ukłoniliśmy się sobie i to tyle ile zastosowaliśmy z prawdziwych pojedynków. Zanim on cokolwiek pomyślał rzuciłam na wszystkich, oprócz siebie, zaklęcie usypiające. Po przebudzeniu miało się wrażenie kaca. Po sekundzie wszyscy poupadali na ziemię. Uśmiechnęłam się szyderczo.
- W końcu spokój. Ahh... - popatrzyłam na wszystkich leżących. - Słodkich snów moi mili...

Koniec.

niedziela, 14 lutego 2016

Rocznicowa miniaturka! Część I

Jak można się domyślić po temacie minął rok! Rok od założenia tego oto bloga! Jestem taka szczęśliwa, że napisałam miniaturkę!
Początki były trudne, ale przez ten rok zdobyłam stałych czytelników i oczywiście doświadczenie.
Dziękuje wam! Komentarzy nie było za dużo, ale wyświetlenia mówiły same za siebie!
To co teraz pisze nie jest zrozumiałe... ale jestem taka szczęśliwa!!
Możecie zabić mnie za tą miniaturkę, ale mi się ona podoba. A i ostrzegam - pojawią się postacie z innych książek - i jeszcze jedno - tekst opowiadają dwie osoby i nie jest to jakoś znacznie podkreślone, więc musicie to przeżyć. A i jest mało opisów.
Tak to jest część pierwsza, ponieważ za dużo chciałam w niej wyrazić podzieliłam ją na dwie części... 
WESOŁYCH WALENTYNEK!!! ♥
A i przypominam, że poprawiam pierwsze rozdzialiki więc rozdziału spodziewajcie się na początku marca.
Jeszcze raz DZIĘKUJE!!!

To tyle, zapraszam do czytania tej śmiesznej miniaturki.
Gin :*
___________________________~~*~~_________________________



Dobra tak pokrótce opowiem wam jak to jest gdy nasza pani śpi. Opowiem wam...
Ej ja też im będę opowiadał!
Opowiemy wam jak odpoczywamy i bawimy się gdy nasza autorka sobie leży i marzy o tym czego mieć nie może. Dobra koniec tej gadaniny!
***
Siedzieliśmy w dużym przestronnym pokoju wypełnionymi poduszkami, gdy ktoś zapukał do drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie, ale nawet nikt nie zdążył wstać, ponieważ drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju „wleciało” trzech chłopaków i jedna dziewczyna. Drzwi się zamknęły i zastała ciężka cisza. Jeden z chłopców stanął koło dziewczyny, a tamci dwaj koło siebie.
- Ekhm… - przerwałam i wstałam ze swojego miejsca. – Witajcie, jestem Ada.
- Gdzie my jesteśmy? – zapytał chłopak ze wschodnią urodą.
- W kreatywnej części mózgu naszej autorki. – odpowiedziałam.
- Kogo? – zapytał chłopak, który stał koło tej dziewczyny.
- No… pani…
- Pani? A dobra chodzi o Nią.
Teraz to ja się zdziwiłam.
- Jestem Kenji. – odpowiedział czarnowłosy, ten od dziewczyny.
- Ja Julka. – odpowiedziała dziewczyna.
- Miło poznać. – odpowiedziałam i skierowałam wzrok na Azjatę i lekko rudawego chłopaka - A wy to…?
- Newt, a to Minho. – powiedział rudawy i klepnął Azjatę w ramię.
- Dobrze. – odwróciłam się i spojrzałam na dość dużą grupę z którą przed chwilką rozmawiałam. – Usiądźcie a wam wszystkich przedstawię.
Cała czwórka był ostrożna, a zwłaszcza Minho. Usadowili się na poduszkach i popatrzyli po moich znajomych. Znowu nastała ciężka cisza.
Dobra teraz moja kolej na opowiadanie…
Szczerze mówiąc już zapomniałem ich imiona… no oprócz Julki.
- Dobra skupcie się, to jest proste. – powiedziała Ada. Wskazała dłonią na mnie. – To jest George, a to jego brat bliźniak Fred.
- Ada to nie jest dobry pomysł. – powiedziałem.
- Co?
- No weź, powoli poznają imiona, a jak im tak powiesz po kolej to pomylą każdego.
- A masz inny plan?
- Tak, zagrajmy w butelkę!
- George…
- No weź! Dawno nie graliśmy!
- Ale pamiętasz jak to się ostatnio skończyło?
- Pamiętam. – uśmiechnąłem się na wspomnienie tamtego dnia. – I z chęcią bym to powtórzył.
- Nie ma mowy.
- Panno Potter, niech pani się zgodzi. – powiedział mój brat naśladując McGonagall.
- Uh… no dobra. – powiedziała i odwróciła się.
Nasi nowi znajomi patrzyli na nią ze zdziwieniem.
- Ty jesteś Ada Potter? – spytał ten chudy, koło Azjaty.
- No tak.
- Trzeba było tak od razu. Znamy to miejsce i znamy każdego z was.
- Skąd?
- Nie wiem jak to opowiedzieć, ale po prostu tam gdzie my byliśmy, noo,  po prostu wiemy. Uwierz mi na słowo.
- Okej. Umiecie grać w butelkę? – zwróciła się do całej czwórki.
- Ada… Każdy to umie…
- To prawda, każdy to umie. – powiedziała Julka.
- Okej no to zaczynamy. – powiedziałem, a w mojej dłoni pojawiła się butelka po kremowym piwie. – Pozwolicie, że zacznę?
Usłyszałem pomruk, który uznałem za zgodę.  Ada usiadła. Położyłem butelkę na środku tego dość dużego kręgu. Zakręciłem nią. Wzmocniłem ten obrót troszkę magią, aby szybciej się kręciła. Kręciła się i kręciła… lubię ich denerwować tak już moja natura. Kiedy butelka się zatrzymała, popatrzyłem na kogo kieruje trzonek butelki. Kierował na Lunę.
- Pytanie czy wyzwanie? – zapytałem i popatrzyłem na nią.
- Wyzwanie. – odpowiedziała bez wahania.
- Na początek coś prostego… Zamień się w męską wersje…
- George! Proste?
- No co jedno z prostszych, które mam.
- Nie spoko. Męską wersję… kogo? – spytała Luna.
- Swoją. – powiedziałem.
- Okej. – powiedziała i machnęła różdżką.
Na jej miejscu pojawił się chłopak. Wszystko takie samo jak u Luny, tylko no chłopak.
- Przez  ile? – zapytał męskim sopranem.
- Dwie rundy.
- Tak, jest.
- Kręcisz.
Chłopak wstał zakręcił i wrócił na swoje miejsce. Nasi nowi znajomi nie wydawali się nawet tym zdziwieni. Tym razem trzonek butelki zatrzymał się na tym chudym chłopcu.
- Pytanie czy wyzwanie? – zapytał chłopak/Luna.
- Wyzwanie. – odpowiedział.
- Znajdź kuchnie i przynieś każdemu z nas coś do picia.
No pewnie nie wiecie. W naszej kuchni siedzą nasi nauczyciele i ogólnie dorośli co pojawiają się w umyśle naszej autorki. A i drzwi do kuchni cały czas się ruszają. Ale to drobiazg. Jeśli chłopak da radę wrócić wciągu kilku minut to będzie królem.
- Okej. – chłopak wstał. – Ile nas jest?
- Razem z wami dwadzieścia cztery. – odpowiedziała Ada.
Kiwnął głową. Podszedł do drzwi z rysunkiem skrzata w fartuchu. Koleś ma oko. Złapał Klamkę od dołu. Skąd on wiedział jak ją złapać żeby się nie ruszyły drzwi? Podejrzane. Otworzył drzwi i wszedł do kuchni. No to teraz tam posiedzi. Odwróciłem się do swojego brata.
- Skąd on wiedział ? – zapytał Fred.
- A skąd ja to mam wiedzieć? Nie znam go nawet jego imienia nie pamiętam. – odpowiedziałem.