sobota, 9 maja 2015

TOM II: Rozdział 1 - Wyprawa


Ada

-Panie psorze! Obiecał pan! -  powiedziałam już trochę zdenerwowana.
Ale aż na dwa miesiące? - rzekł Dumbledore.
- Tak, ponieważ w tamtym roku pojechałam tylko na dwa tygodnie. 
- A co ty tam będziesz robić?
- Do Munga pojadę na dwa tygodnie, do Harry'ego na jakiś tydzień, w domu dziecka zamierzam spędzić z tydzień, a później z dwa tygodnie u mugoli.
- No dobrze, ale nie dłużej.
- Dziękuje, idę się spakować. Jeszcze jedno czy Willy może zostać u pana?
- Oczywiście.
  Wybiegłam z gabinetu jak oparzona. Na korytarzu zmieniłam się w tygrysicę. Pobiegłam do dormitorium. Tam użyłam na swym plecaku zaklęcia zmniejszaj-powiększaj. Zaczęłam pakować ciuchy i rzeczy potrzebne do wycieczki. 
- Willy, zostajesz w Hogwarcie. Leć do Fawkesa. - jak to powiedziałam Willy wyleciał przez okno.  Założyłam plecak na plecy i ruszyłam w stronę wyjścia. 
Są wakacje i mam tylko dwa miesiące na uwinięcie się z wszystkim. Kocham moje wakacyjne obowiązki, ale są one strasznie wyczerpujące, ale jakoś muszę to przetrawić. Powoli szłam w stronę Hogsmead. Patrzyłam na ruch drzew i słuchałam ćwierkania ptaków. Kiedy byłam już w Hogsmead machnęłam różdżką i po chwili pojawił się Błędny Rycerz. Później wyskoczył z niego chłopak o blond włosach. 
Siemka Miki.
-  Hejka Ada. Wsiadaj. - wszedł do autobusu i podał mi rękę.
Mikiego znak od kilku lat, a Błędnym Rycerzem jeżdżę rok dłużej. Miki to miły dziewiętnastolatek, jest ambitny, ale jak na razie nie może znaleźć dobrej pracy.
- Dzięki.
- Do Munga jak zawsze?
- Tak.
- Na ile?
- Na dwa tygodnie.
- Aż na tyle? Mama ci pozwoliła?
Tak, nie wie, że mieszkam w Hogwarcie. Jak on był w Hogwarcie, wiem tylko, że był w Ravenclaw.
- Tak, ale tylko dlatego, że w tamtym roku byłam tylko na 5 dni.
- A gdzie później?
Później do mugolskiego miasteczka Little Whinging.
- Spoko. No to jedziemy! 
                                                         ************************* 
 Stałam przed drzwiami domu numer 4. Zapukałam. Po chwili w drzwiach  stanęła chuda kobieta z końską twarzą. Domyśliłam się, że to moja ciotka. Urodę ma po dziadku.
- Dzień dobry. - powiedziała.
- Dzień dobry...ja do Harry'ego. –rzekłam  z uśmiechem.
- Nie ma go.
- Jak to? – powiedziałam zdziwiona.
- Uciekł.
- Jak?
- Normalnie.
Jak mógł uciec? Użył czarów? To niemożliwe… nie zna jeszcze odpowiednich zaklęci. Dobra, raz kozie śmierć.
- Inaczej... Jestem Potter, Ada Potter. Siostra Harry'ego. Pani to Petunia? Tak?
- Vernon! - zawołała kobieta z przerażeniem.
- Czego? - zawołał niski głos.
- Choć tu! 
 W korytarzu pojawia się dorosły, otyły mężczyzna.
- Dzień dobry. - burknął do mnie.
- Dzień dobry, pan to pewnie Vernon?
- Tak...
- Ja chcę się dowiedzieć jak uciekł Harry.
- A pani jest...?
- Ada Potter, siostra Harry'ego.
Mężczyzna przeraził się tymi słowami. Rozśmieszyła mnie jego mina, ale nie dałam po sobie poznać tej reakcji.
- Pani też jest... dziwakiem.
- Tak. – odparła, ze spokojem. Harry mi mówił, że ciocia i wuj nie tolerują czarodziejów. - Mogę wejść?
- Vernon... - szepnęła Petunia - sąsiedzi na nas się gapią.
- Wejdź. - powiedział ostro mężczyzna. Więc weszłam do domu.
Już na pierwszy rzut oka wyglądał na strasznie sterylny. Przeszły mnie ciarki. Niegdy bym nie umiała tak posprzątać.
- Zapraszam do salonu. – powiedział moja ciocia..
- Cudowny wystrój. – powiedziałam, ponieważ wiem jak przypodobać się mugolą.
- Dziękuje... - odpowiedziała z uśmiechem pani Dursley.
- No więc jak uciekł Harry? - spytała siadając na fotelu.
- Latającym samochodem z jakimiś rudymi chłopakami... było ich chyba trzech, ale nie jestem pewien. 
Weasley’owie. Naprawdę? Pewnie powinnam się wypytać o szczegóły, ale się tylko uśmiechnęłam i powiedziałam.
- Dziękuje, za tą wiadomość. Mogę was zapewnić, że taka sytuacja się już nie powtórzy.
Popatrzyli na mnie dziwnie.
- Ja już muszę lecieć. Do widzenia.
- Do widzenia. - odpowiedzieli razem Vernon i Petunia Dursley. 
W pośpiechu wyszłam z domu. 
******
Co oni sobie myśleli?? Niech on szybciej jedzie! Muszę im dać nauczkę!! Jeśli coś im się stało… nie na pewno nie. Mimo wszystko umieją o siebie zadbać.
- Miki nie da się szybciej? 
- Jesteśmy na największych obrotach.Za 5 minut będziemy!
 Opanuj się! Zaraz się zmienisz ! Oddychaj. Jak już tam będę rozwalę to auto, najlepiej w nocy! Spokojnie... pani Weasley ich pogoni. Tak, chłopaki mówili, że jest ostra... Tak zobaczą jak to jest jak nie tylko dorośli na nich wrzeszczą !
Rycerz hamuje. Prawie wyskakuje z autobusu, w pośpiechu dziękuje za podwózkę i kieruje się w stronę tego dziwnie krzywego domu.
***********
Otworzyłam furtkę i powoli szłam w stronę domu. Kiedy zapukałam w drzwi usłyszałam krzyki. 
- Już otwieram, mamo! - usłyszałam znajomy głos.
 Otworzył jej Fred, uśmiechnął się.
- Ada! Wchodź!
- Dzięki... Gdzie Harry?
- Harry jest u Rona w pokoju.
- Fred kto to?- zawołał jakiś głos z kuchni a później w drzwiach stanęła kobieta.
- Dzień dobry, jestem Ada Potter siostra Harry'ego.
- Witaj- odrzekłą z uśmiechem kobieta - Jestem Molly, chłopcy wiele o tobie opowiadali.
- Aha. A czy mogła bym porozmawiać z chłopakami którzy przywieźli tu Harry'ego.
- Oczywiście... Fred idź po George'a, Rona i Harry'ego.
- Dobrze... - powiedział Fred z przerażoną miną i pobiegł na schody.
- Kochana jak ty się tu znalazłaś?
- Mam zaplanowaną wyprawę, w tym odwiedzenie Harry'ego i kiedy pojechałam do jego domu ciocia i wuj powiedzieli, że uciekł w latającym samochodzie z trzema rudymi chłopcami... więc się domyśliłam. - odpowiedziałam.
- Pewnie się przeraziłaś.- rzekła Molly.
- Na początku... teraz jestem wściekła, ale nie mogę wybuchnąć.
- Możesz, uwierz ja tyle razy wybucham w tym domu. Już nawrzeszczałam na chłopaków, wystarczy, że im powiesz, postawisz im ultimatum.
- Dobry  pomysł, ale ja nie mam pomysłu na ultimatum.
- No to wrzeszcz. Oni się chyba boją, pójdę po nich.
- Dziękuje.
 Kobieta poszła na górę, w tym czasie postanowiłam popatrzeć na zdjęcia rodzinne, ale co innego przekuło moją uwagę. Zegar, ze wskazówkami z imionami i zamiast godzin pokazuje różne uczucia i miejsca, wszystkie wskazówki wskazywał na dom, ale jedna " Artur" na pracę. To ojciec Rudej Rodzinki. Słyszałam o tych zegarach. Są bardzo rzadkie i zazwyczaj przekazywane z pokolenia na pokolenia. Usłyszałam kroki na schodach więc się obróciłam. Po schodach schodzili najpierw Harry, Ron, George, Fred i na koniec pani Weasley.
- No ja idę do kuchni. - powiedziała i pani Weasley poszła do drzwi, które zamknęła.
- Czy wy oszaleliście!! Mogło wam się coś stać, ktoś mógł zobaczyć! A ty Harry nie jesteś bez winy! – krzyknęłam i wyciągnęłam różdżkę.
- Nie możesz czarować. – odpowiedział Ron, który był dziwnie dumny z wypowiedzianych słów.
- Nie jestem w papierach w ministerstwie więc też nie mam Namiaru! – wykrzyknęłam.
- Ada spokojnie... bo się zmienisz... - powiedział George.
- Nie obchodzi mnie to! Harry mówiłam ci przecież, że przyjadę do ciebie!
- Wiem...ale nie mogłem już wytrzymać z ciocią i wujem...
- Tak? To bardzo mili ludzie...
- Chyba w snach. - wtrącił się Harry.
- Ada, przepraszam - powiedział Fred.
Nie, nie… tylko nie przeprosiny.
- Ja też przepraszam - rzekł George.
- Ja się martwiłem o Harry'ego bo nie odpisywał na listy, a chłopaki mi tylko chcieli pomóc. - powiedział Ron.
- A ja skorzystałem z tej pomocy. Przepraszam. - rzekł Harry.
- Nienawidzę was! – wrzasnęłam już tylko zirytowana swoją dobrocią.
- Dlaczego? - spytał Fred.
- Wiecie jak mnie udobruchać. – powiedziałam  po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Na ile zostajesz?
- Nie zamierzam się narzucać.
- Coś ty! Ginny chcę cię poznać na pewno udostępni ci miejsce w jej pokoju. - powiedział Ron.
- Zostań! Co ci szkodzi? - rzekł Fred.
- No nic...
- No to postanowione, zostajesz! - zawołał George.
Posłałam im spojrzenie w stylu „ Tak i tak będę to pamiętać”, a później dałam się oprowadzić po domu.
  Następnego dnia zabrałam wszystkich, oprócz Percy'ego, Molly i Artura, na ćwiczenia. Truchtem pobiegliśmy do lasu. A tam wspięliśmy  się na drzewa i przeskakiwaliśmy z gałęzi na gałąź. Dla mnie i Ginny nie było w tym problemu, no bo jednak waga ma znaczenie. Gdyby to, że mogłam czarować, Ron by był bardzo poobijany.  Kiedy połowie zachciało się pić zabrałam ich nad  pobliskie źródło. Wracaliśmy ścigając się. Przez tydzień wyglądał tak nasz poranek, popołudnie spędzałam różnie, czasem pomagałam Molly, czasem graliśmy w Quidditcha, a czasem po prostu siedzieliśmy i rozmawialiśmy.  Po tygodniu w  Norze pojechałam w dalszą podróż.
_____________________~~*~~____________________
Podoba się? 
Przepraszam za spóźnienie - problemy z laptopem. 
Jak są jakieś zmiany informuje w proroku.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Ginny :*

2 komentarze:

  1. Fajny Rozdział!!! Odrobinę literówek, ale nic nie szkodzi :)
    Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czeeeeeść! Udało mi się przeczytać tak szybko :D :D A teraz się muszę wypisać... Zacznę od tego, że postacie są takie bezbarwne. One sobie są, egzystują, mówią, ale tak naprawdę nie wiem jaki charakter ma twoja postać. Mało opisów! Mimo Ady to taka replika HP. Ale ogólnie mi się pdobało. Czekam na next i zapraszam do siebie nie-ma-czegos-takiego-jak-dobro-i-zlo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń