Witajcie!
Jest nowy rozdział ! Napisany z innej perspektywy <w końcu> .
Już tyle razy chciałam napisać rozdział opisany przez inną osobę, ale nie mogłam go wpasować.
Dziękuje wszystkim za komentarze, one bardzo mnie motywują.
Mam nadzieje, że się spodoba :D
Gin :*
___________________________~~*~~_________________________
Fred
- Co to było? – zapytał Lee.
- Nie wiem… może czegoś się dowiedziała.- powiedział mój brat.
- Niemożliwe. Od kogo? – powiedziałem.
- Nie wiem…- powiedział Lee, ale jego mina nie pasowała do wypowiedzi.
- Lee, wiesz coś? – zapytałem.
- Domyślam się.
Posłałem mu pytającą minę. On potrząsnął głową.
- Nie jestem pewny.
Nienawidzę nie być poinformowany o czymś. Mój przyjaciel wiedział o tym, ale nie chciałem wywoływać kłótni. Zwłaszcza, że z Adą coś się dzieje.
Po jakiś dwóch minutach wbiegła do pokoju wspólnego Stanęłam w miejscu.
- Przepraszam. – powiedziała i pobiegła.
Ja z bratem wstaliśmy z miejsca, ale Lee nawet drgnął.
- Idziemy za nią. – powiedzieliśmy razem z Georgem.
- To idźcie.
- Czemu nie idziesz z nami? – zapytałem.
- Bo ona ma racje. Pilnujemy jej jak małego dziecka. Czas by odpuścić jej. Choć jeden wieczór.
To nas powaliło z nóg. Mieliśmy zadanie. Zadanie, które może ją uratować, a on jak gdyby nic po prostu mówi żebyśmy jej odpuścili.
- Co? – zapytaliśmy.
-Wiem, że mamy to zdanie, ale… ona powinna o nim wiedzieć.
Popatrzyłem na niego jak na debila.
- Słuchajcie… to ona powinna decydować o swoim życiu, a nie ktoś inny.
Ma racje. Ja też chciałbym wiedzieć, że ktoś ma zadanie dotyczące mnie. Spojrząłem na brata. Teraz pewnie wyglądaliśmy jak odbicie w lustrze. Patrzył na mnie smutno z pomierzwioną grzywką. Kiwnął głową. Usiedliśmy.
- Ok. Jutro jej powiemy. – powiedziałem
**********
Jedząc posiłek rozglądałem się z nadzieją na zobaczenie mojej przyjaciółki, ale nigdzie jej nie było. Podczas tej wzrokowej wędrówki napotkałem wzrok dyrektora. Patrzył na mnie z współczującym uśmiechem. Czy on wie? Na pewno. On wie wszystko co dzieje się w tej szkole. W mojej głowie pojawiło się czerwone światełko. Ada uciekła. Nie to złe określenie. Ada poszła. Poszła do Komnaty Tajemnic. Wstałem jak oparzony od stołu. George i Lee spojrzeli na mnie. Dałem znak, że muszę z nimi pogadać. Wstali i poszli za mną do jednego z tajnych przejść.
- Ada poszła do Komnaty Tajemnic. – powiedziałem
George był zdziwiony, a Lee miał minę jakby się tego spodziewał. O co mu chodzi?
- Nie dziwie jej się. Chce żyć normalnie, a tu jakiś potwór jej wyskakuje na drogę. – powiedział mój czarnowłosy przyjaciel.
- Lee, o co ci chodzi?- zapytał mój brat.
- O to, że ona wie co robi.
- Chłopie kilka dni temu zrobiłbyś wszystko tylko po to żeby tam nie poszła, a teraz? – powiedziałem.
- Wyjaśnił mi ktoś, że… - przerwał. – Nieważne. Nie zrozumiecie tego.
- Lee, powiedz może zrozumiemy.
- Zrozumiecie, że Ada nie zawsze będzie nad sobą panować? Zrozumiecie, że ona jest inna niż my? Zrozumiecie, że ona ma tylko brata? Zrozumiecie, że ona zrobi wszystko by go ocalić. Zrozu…
- Stop. Poczekaj. My też zrobimy wszystko by ocalić naszą rodzinę. – Przecież ja też mam rodzinę. Rozumiem, że nie zawsze będzie nad sobą panować. Wiem, że jest inna niż my. Ma tylko brata, to też wiem. Nie wiem tylko jakie to uczucie. Ja mam dużą rodzinę. Wiem, że powinienem powiedzieć to na głos, ale nie chce.
- Wiem chłopaki, a resztę zrozumiecie? Zrozumiecie, że ona nie potrzebuje ochroniarzy tylko pomocy w ochranianiu?
- Co ty pleciesz? – palnąłem bezmyślnie.
- Fred… ona ochrania swojego brata.
Wiem to. Jednak jakoś trudno mi to przyswoić. Ada jest w Komnacie Tajemnic i poszłam tylko po to by ochronić brata i resztę uczniów. Patrzyłam na Lee. On był całkiem poważny. Nie zważając ani na mojego brata, ani na mojego przyjaciela wyszedłem z przejścia. Muszę znaleźć Smitha.
*****
- Gdzie ona jest? – spytałem.
- Tego nie muszę ci mówić.- odpowiedział.
Nie musiał, ale chciałem się upewnić.
- Co jej powiedziałeś?
- Nic nie musiałem. Sama zadecydowała.
- Ale to ty podsunąłeś jej ten pomysł.
- Powiedziałem tylko, że wie co powinna robić. Nie jestem zadowolony, że tak szybko podjęła tę decyzje, ale ją rozumiem.
- Po co w ogóle jej to powiedziałeś?
- Sama by do tego doszła.
Zacisnąłem zęby. Nie chciałem się zdenerwować. Ten dupek myśli, że wie wszystko, a zna Adę od kilku dni. To mnie chyba najbardziej wkurza. Ada go po prostu posłuchała.
- Spokojnie, da sobie radę. Nie jest sama. – powiedział.
- Ty ? Żarty sobie robisz?
- Nie ja. Ja jestem bezsilny w tej sytuacji, ale jej brat potrafi więcej niż jej się wydaje. Ona potrzebuje go, on potrzebuje jej.
- Harry? On ma dwanaście lat.
- Zapomniałeś co się stało w tamtym roku?
- Nie, nie zapomniałem.
- Wiesz Wealsey, uwierz czasem w ludzi. Nie wszyscy potrzebują twojej pomocy.
- Wiem przecież.
- Na pewno?
Wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Co za koleś! Ale ma racje. Cholera! Czas dać sobie z tym spokój. Oni dadzą sobie radę. Powtarzałem to zdanie jak mantrę.
******
Magda
Słuchaj,
znikam. Nie wiem na ile, może na długo. Nie martw się tylko. Chciałam cię tylko
poinformować moją przyjaciółkę. Pamiętaj jak się poznałyśmy, pamiętaj o swoi
darzę. Spróbuj go opanować i szukajcie z dziewczynami cały czas informacji o
nim. Do zobaczenia.
Ada
***
- Dziewczyny myślę, że tylko jedna osoba może nam pomóc. – powiedziałam.
- Kto? – zapytała zdenerwowana Gin.
Jej dziwne zachowanie mogło wynikać z tego, że martwi się o naszą przyjaciółkę. Ale mi się wydaje, że coś przed nami ukrywa. Jednak miałam nie używać na nich swojej mocy więc odpuściłam jej.
- Jej nowy przyjaciel. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Zachariasz? – spytała Luna.
- Mhm.
We trójkę skierowaliśmy wzrok na stół Puchonów. Smith siedział i spokojnie jadł kiedy nagle wstał i wyszedł z Wielkiej Sali.
- Trzeba z nim porozmawiać. – powiedziałam.
I w ciszy zjadłyśmy śniadanie.
****
- Słuchaj no. My wiemy, że ty coś wiesz gdzie jest Ada. – powiedziałam.
Przewrócił oczami.
- Może wiem, może nie wiem. – powiedział.
Miałam się właśnie odezwać kiedy przerwała mi Luna.
- Zachariaszu… powiedz nam. Musimy wiedzieć gdzie ona jest.
Spojrzał na nią. Uśmiechnął się.
- I tak się właśnie prosi. To raczej oczywiste gdzie poszła. – powiedział i spojrzał na Ginny.
Troszkę mnie to zdziwiło, ale nie zagłębiałam się.
- Smith spójrz mi w oczy.
- O nie ze mną te numer. – powiedział i cofnął się o krok.
- Magda… - westchnęła Luna.
- Chce tylko dowiedzieć się czy mówi prawdę.
- Okej. Patrz. – powiedział i spojrzał mi w oczy.
Odwzajemniła spojrzenie i zapytałam się w myślach „ Gdzie jest Ada?” Przed oczami ukazała mi się moja przyjaciółka stojąca na korytarzu. Przed nią stał Smith.
-Zars, muszę tam iść.
- Wiem.
To wspomnienie było dziwnie rozmazane. I czemu Ada, Smitha nazwała Zars. Za dużo. Najpierw zajmijmy się nią.
„Wyszłam” z głowy Smitha. Patrzył na mnie z miną „I co? Mówiłem prawdę”.
- Mówi prawdę. – powiedziałam.
- Mogę już iść, czy jestem jeszcze do czegoś potrzebny.
Machnęłam ręką żeby wyszedł. Usiadłam na najbliższej ławce z westchnieniem.
- Nic nie wiem. Nie wiem gdzie jest Komnata, ani jak się do niej dostać.
- Po prostu poczekajmy. My i tak nic nie zdołamy zrobić. Jesteśmy na pierwszym roku. – powiedziała rudowłosa.
- Gin ma rację. – powiedziała Luna
- Wiem.
Nie lubię się czuć bezużyteczna, a właśnie się teraz tak czuję. Co za nieznośne uczucie.
Brak mi słow. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńŚwietny :D
OdpowiedzUsuńWyszedł Ci znakomicie. Znalazłam tylko jeden błąd, na początku - ,,Siedzieliśmy z Lee i Georgem w pokoju wspólnym kiedy wpadła nagle Ada''
Powinno być chyba nagle wpadła ;)
Życzę weny I pozdrawiam
Nicolette
Rozdział świetny! Po prostu wow! Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)